Co czwarty konsument chce szukać obniżek cen rzędu 40–50 proc., co piąty zaś nawet 50–60 proc. – wynika z badania UCE Research i Grupy Offerista, które „Rzeczpospolita” poznała pierwsza. W stosunku do 2023 r. oczekiwania są wyższe – więcej niż co piąty ankietowany oczekuje promocji jeszcze większych, nawet o 70 czy 80 proc. Eksperci studzą jednak optymizm fanów wyprzedaży: w praktyce takie okazje zdarzają się niezwykle rzadko.
Bez wielkich rabatów. Znaczące obniżki na końcówki serii lub mało chodliwe towary
– Chociaż sklepowe reklamy „krzyczą”, że promocje są duże, to w praktyce nie wygląda to tak kolorowo. Klienci doskonale wiedzą, że rabaty powyżej 50 proc. są często mało realne do osiągnięcia, nawet pomimo, że sklepy tak to komunikują – mówi Robert Biegaj, ekspert rynku z Grupy Offerista. – Z reguły są to końcówki serii bądź asortyment, który na co dzień się nie sprzedaje. A jak już trafi się coś naprawdę z wyższej półki, to z reguły promocja jest mocno limitowana i trzeba mieć dużo szczęścia, aby się udało z niej skorzystać.
Kilka lat temu firma Deloitte w badaniu wykazywała, że średnio poziom obniżek w Black Friday to ledwie 3,6 proc., a większość „ofert” to czysty marketing. Gdy realnie dochodziło do zakupu sytuacja okazywała się znacznie mniej korzystna. Choć obowiązująca od 2023 r. dyrektywa Omnibus utrudniła oszukiwanie przy rabatach (sklepy muszą informować konsumenta o najniższej cenie towaru z ostatnich 30 dni), nie oznacza to, że firmy nie próbują tego robić. Czas przed świętami to w końcu w handlu najważniejszy okres w roku.
Czytaj więcej
Aż 80 proc. Polaków wciąż boi się wzrostu cen zwłaszcza podstawowych produktów. W efekcie stawiają na oszczędzanie, choć jednocześnie ponad 70 proc. planuje polować na okazje podczas czarnego piątku.