Drobny handel w USA zmaga się obecnie z silną falą kradzieży w sklepach. Efektem tego są znaczące utrudnienia w zakupach dla zwykłych ludzi. Na celowniku złodziei są bowiem artykuły pierwszej potrzeby – od mięs po detergenty i lekarstwa bez recepty. Samoobsługowe w większości sklepy walczą z kradzieżami w sposób, który cofa zakupy do czasów, gdy wszystko podawał sprzedawca.
Czytaj więcej
Pandemia COVID-19 dla wielu była czasem niepewności i bezrobocia, a dla bogatych – czasem bogacenia się.
Jeden z nowojorskich supermarketów, położony w relatywnie dobrej dzielnicy, musiał usunąć z półek płyny do prania i inne detergenty oraz umieścić pod kluczem baterie i lekarstwa OTC takie jak aspiryna czy ibuprofen. Do tego, w celu zwalczenia fali kradzieży zmienił system ochrony z dyskretnej, na jawnie obecnego i doskonale dla wszystkich widocznego ochroniarza stojącego przy wejściu i obserwującego wszystkich wchodzących i wychodzących. To uzupełnienie systemu kamer ma na celu zniechęcenie złodziei, który w pewnym momencie zrobili się tak bezczelni, że kradli niemal jawnie i w ilościach wręcz hurtowych.
Kradzieże nie są problemem tylko małych sieci i pojedynczych sklepów. Giganci, jak Walmart, również wzmacniają zabezpieczenia przeciw kradzieżowe. Sklepy tej sieci na Florydzie już od wielu miesięcy stosują zabezpieczenia np. na stekach wołowych. Kasjerzy muszą zdjąć zabezpieczenia podczas kasowania produktów. Steki, uwielbiane przez Amerykanów, są dobrym celem dla złodziei – są drogie i relatywnie małe, więc da się je łatwo wynieść.
Dramatyczne reportaże, takie jak Inside Edtion telewizji Fox, który udokumentował problemy nowojorskiego sklepu, mogłyby się wydawać przesadą albo dokumentowaniem wyjątkowych przypadków.