Kryzys polityczny w Hongkongu może w 2020 r. nadal mocno ciążyć tamtejszemu biznesowi oraz inwestorom, a także uderzać rykoszetem w inne rynki. Przykładem na to mogą być czwartkowe doniesienia Agencji Reutera o tym, że chińskie władze czasowo zablokowały połączenie pomiędzy giełdami w Londynie i Szanghaju. Miały to zrobić właśnie z powodu stosunku brytyjskich władz do protestów w Hongkongu. To ma być środek nacisku na Wielką Brytanię, by nie interesowała się ruchami protestu w tej metropolii.
Czytaj także: Hongkong w recesji. Tak źle nie było od dekady
Kruchy status
Połączenie między London Stock Exchange a Shanghai Stock Exchange zaczęło działać na wiosnę 2019 r. i pozwalało spółkom z Chin na dużo łatwiejsze sprzedawanie swoich papierów w Londynie, a spółkom z Londynu na rynku w Szanghaju. Pierwszą spółką, która skorzystała z tego połączenia, był w maju dom maklerski Huatai Securities, który sprzedał swoje papiery w Londynie. Drugą spółką miała być chińska firma energetyczna SDIC Power, ale w grudniu nagle zrezygnowała ze sprzedaży kwitów depozytowych na giełdzie londyńskiej. Zrobiła to, choć prace nad jej ofertą były bardzo zaawansowane. Według informatorów Agencji Reutera ofertę wstrzymano, bo władze w Pekinie zablokowały połączenie giełdowe. Prace nad ofertą mającą nastąpić w Londynie w I kwartale 2020 r. wstrzymała też firma China Pacific Insurance.
– To duży cios nie tylko dla spółek szukających możliwości poszerzenia bazy inwestorskiej poprzez notowania w Londynie, ale też dla związków Chin z rynkami globalnymi – twierdzi jeden z informatorów Agencji Reutera.
O wiele większe konsekwencje dla rynków miałby scenariusz, w którym protesty w Hongkongu zostałyby siłowo stłumione przez Chiny. Hongkong jako specjalny region administracyjny Chin posiada obecnie dużą autonomię (podobnie jak Makau) i jest zwykle traktowany jako gospodarka i rynek finansowy odrębny od ChRL. Przyjęta pod koniec 2019 r. amerykańska ustawa o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu nakazuje Departamentowi Stanu co roku dokonywać przeglądu sytuacji w Hongkongu. Jeśli oceni on, że ograniczana jest autonomia tej metropolii lub są w niej łamane prawa człowieka, to na tej podstawie Hongkong może zostać pozbawiony przywilejów handlowych, finansowych i wizowych w relacjach z USA. Ponadto mogą zostać nałożone sankcje na osoby dopuszczające się tych naruszeń. Realizacja takiego scenariusza byłaby ogromnym ciosem dla statusu Hongkongu jako jednego z globalnych centrów finansowych. „Wszystko, co zmieniałoby status Hongkongu, miałoby fatalny wpływ nie tylko na amerykański handel oraz inwestycje w Hongkongu, ale również na pozycję Hongkongu w gospodarce globalnej" – twierdzi Amerykańska Izba Handlu w Hongkongu.