Stary Kontynent jeszcze na dobre nie podniósł się po pandemii, gdy wybuchła na nim – pierwsza od dekad – wojna. Spowodowała ona problemy w wielu kwestiach, m.in. w zakresie bezpieczeństwa żywnościowego.
Zablokowanie przez Rosję ukraińskich portów sprawiło, że widmo głodu zawisło nad dużą częścią świata. Mykola Solskyi, ukraiński minister rolnictwa, wskazał, że przede wszystkim trzeba usunąć przyczynę tego kryzysu – czyli jak najszybciej pokonać Rosję. Obecnie co prawda część ukraińskiego zboża płynie przez Morze Czarne, ale opiera się to tylko na dobrej woli agresora, na którą nie można liczyć. Niezbędne jest więc znalezienie nowych dróg, np. przez porty rumuńskie. Bez tego ceny żywności i niepewność na rynku dalej będą rosły.
Zgodził się z nim polski minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, przyznając, że by usunąć przyczynę obecnego kryzysu żywnościowego, Europa musi wspierać Ukrainę dostawami broni, aż do zwycięstwa. Należy też zapewnić odpowiednie wsparcie techniczne przy transporcie zboża i otworzyć nowe szlaki, gdyż polska i ukraińska infrastruktura w tym względzie jest już przeciążona. Zaś ewentualny głód w Afryce to także problem Europy, bo może w ciągu miesięcy wywołać potężną falę migracji. Minister wskazał też na inne zagrożenia dla rynku żywności – wywołane kryzysem energetycznym problemy z produkcją nawozów oraz susze na południu Europy. Dlatego jego zdaniem, aby zaradzić tym zagrożeniom, trzeba zawiesić te elementy europejskiego Zielonego Ładu, które powodują zmniejszenie produkcji rolnej. Bezpieczeństwo żywnościowe musi być priorytetem.
Michał Grzybowski, prezes Philips Polska, wskazał zaś, że z perspektywy podstawowych potrzeb człowieka powinniśmy mówić nie tylko o bezpieczeństwie, ale i o dostępie do opieki zdrowotnej.
– 2020 był rokiem pandemii Covid-19. Po dwóch latach jeszcze w pełni nie doszliśmy do siebie, a już wybuchała wojna, która porozrywała łańcuchy dostaw. Do tego pozostały dotychczas istniejące wyzwania w Europie, takie jak starzejące się społeczeństwo – mówi Michał Grzybowski. To ostatnie powoduje, że opieki potrzebuje coraz więcej osób (także w wyniku migracji), a liczba lekarzy i pielęgniarek nie rośnie.