– Już dziś polskie firmy operujące na rynkach wschodnich ponoszą negatywne konsekwencje rosyjskiej agresji na Ukrainę. Potrzebne są działania na polu gospodarczym, adresowane właśnie do nich – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Tymczasem tzw. tarcza antyputinowska, której wdrożenie rząd ogłosił w miniony piątek, żadnych tego typu rozwiązań nie proponuje.
Brak konkretów
Na razie ta tarcza to głównie zapowiedź dopłat do nawozów dla rolników oraz rozbudowa infrastruktury, która ma uniezależnić Polskę od rosyjskiego gazu. Premier Mateusz Morawiecki zaapelował też do firm operujących na rosyjskim rynku, by wstrzymały te działania, i zapowiedział wsparcie dla nich. Ale konkretów brak.
– A to wsparcie potrzebne jest od razu, powinno być głównym elementem tarczy antyputinowskiej – komentuje Grzegorz Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Jak zaznacza, polskie firmy już odczuwają sankcje nałożone na Rosję (i odpowiedź rosyjską), choćby w postaci braku możliwości rozliczania się za dostarczone towary, czy realizacji umów na produkty sprowadzane ze wschodu. Skala problemów będzie rosła, bo nie tylko rząd, ale też społeczeństwo wzywa do bojkotu relacji gospodarczych z Rosją, a zakaz handlu obejmujący więcej towarów jest rozpatrywany na forum UE.
Czytaj więcej
Za późno i za mało, bez podania kosztów dla finansów państwa i celowości wydatków – tak ekonomiści krytykują przedstawione przez rząd rozwiązania „derusyfikacji” gospodarki.