W unijnej polityce jak bumerang powraca pomysł ograniczenia strefy Schengen do grona krajów podobnie myślących o polityce migracyjnej. W takiej grupie nie byłoby miejsca dla Polski, bo rząd od kilku lat sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców i harmonizacji polityki azylowej.
![](http://grafik.rp.pl/grafika2/1523263,9.jpg)
Jednym z głównych orędowników reformy jest Emmanuel Macron. – Nie dość chronimy nasze granice zewnętrzne. Nie ma już solidarności i zbyt wiele różni nasze prawa azylowe. Chcę przeglądu Schengen i jeśli trzeba, stworzenia mniejszego obszaru, z lepszą ochroną wspólnych granic, harmonizacją prawa azylowego i kontrolą ze strony ministrów spraw wewnętrznych – mówił ostatnio francuski prezydent. Nie jest jedyny, o groźbie rozpadu Schengen z powodu braku solidarności powiedział kilka dni temu Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej i kandydat socjalistów na jej przewodniczącego.
Dwa tygodnie temu w Paryżu był minister spraw wewnętrznych Holandii i z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w rozmowie z francuskim odpowiednikiem miał poprzeć pomysł Macrona. – Holendrzy są bardzo zainteresowani francuskim pomysłem wzmocnienia Schengen – mówi nam jeden z dyplomatów. Czy takie mini-Schengen oznaczałoby, że kraje obecnie w Schengen, które nie dołączyłyby do nowej, znacznie szerszej formuły współpracy, zostałyby odcięte kontrolami na granicach wewnętrznych UE? – Ta swoboda przemieszczania się już jest ograniczona. Pytanie więc, jak przejść do określonej grupy państw, gdzie tych kontroli nie będzie – tłumaczy dyplomata. Nie byłoby to więc wprost wyrzucenie Polski czy innych krajów niechętnych wspólnej polityce migracyjnej z Schengen. Raczej pozostawienie dużego Schengen z pewnymi kontrolami wprowadzonymi teraz czasowo, ale zmienionymi na permanentne, a może nawet rozszerzonymi. I w środku tego obszaru powstałoby małe Schengen, gdzie żadnych ograniczeń by nie było.
Dyskusja na pewno powróci oficjalnie po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Kluczowe jest jednak, czy poparcie dla tego pomysłu wyrażą Niemcy. – Po wyborach Berlin ma przedstawić swoje stanowisko w tej sprawie – mówi nam jeden z dyplomatów.