54 proc. Polaków potwierdziło, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy otrzymali wiadomość zawierającą podejrzane treści – wynika z badania SMSAPI na próbie 1 tys. dorosłych, którego wyniki „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza. Trzy czwarte ankietowanych dostało taki SMS, a połowa e-mail.
Niska świadomość
Te wyniki nie są zaskoczeniem, niemniej prawie 62 proc. ankietowanych zadeklarowało, że jest w stanie zidentyfikować treści od cyberprzestępców. Dlatego ankietowanym pokazano też cztery wiadomości SMS, z których trzy były oszustwem. Poprawnie rozpoznało je zaledwie 30 proc., 53 proc. uznała poprawną wiadomość za próbę podszywania się, a przeszło 47 proc. stwierdziło, że niebezpiecznie brzmią wszystkie SMS-y.
– Badanie zweryfikowało przekonanie o umiejętności trafnego rozpoznawania fałszywych wiadomości. W innym pytaniu respondenci słusznie wskazywali elementy wiadomości, które powinny budzić czujność odbiorcy, np. ponaglenia do szybkiego działania, brak naszych danych osobowych, nieznany nadawca lub numer, błędy składniowe lub ortograficzne – mówi Maja Wiśniewska-Hardek, szefowa marketingu SMSAPI. – W praktyce jednak zignorowali te elementy w podanych przykładach wiadomości. Nadmierna pewność siebie może mieć bardzo zgubne konsekwencje i prowadzić np. do utraty środków na koncie bankowym – dodaje.
Kluczowe jest tu budowanie świadomości. Nie jest nowiną, że technologia i jej wdrażanie jest źródłem zagrożeń. Problem z zapobieganiem wyłudzeniom często porównuję do kampanii uświadamiających, że łamanie przepisów drogowych, przechodzenie nieuważnie przez jezdnię naraża nas i innych na niebezpieczeństwa – mówi Andrzej Targosz, partner Bitspiration Booster.
– Jedynym ratunkiem jest zwiększenie uważności korzystających z technologii i przestrzeganie podstawowych zasad ruchu drogowego – dodaje. Podkreśla, że dużą rolę do odegrania mają również operatorzy telekomunikacyjni, którzy już dzisiaj współpracują, wymieniając się dość płynnie informacjami na temat podejrzanych aktywności.