– Pod względem liczby kredytów mieszkaniowych w euro najwięcej udzielono ich w 2010 r. Wartość czynnych kredytów w tej walucie wynosi na koniec października 19,5 mld zł. Z tego 87 proc. to kredyty udzielone od 2010 r. – podkreśla Sławomir Nosal, kierownik zespołu analiz portfelowych w BIK.W 2010 r. za euro płacono 3,8–4,1 zł, więc do teraz waluta a umocniła się o co najmniej 15 proc. do maksymalnie 25 proc.
Najczęściej jednak kurs w latach 2010–2011 oscylował wokół 4 zł, co oznacza umocnienie o 18 proc. To wprawdzie wciąż zdecydowanie mniej niż w przypadku hipotek frankowych, gdzie umocnienie waluty sięga średnio 75 proc., a maksymalnie nawet 130 proc., ale już może stanowić motywację dla klientów spłacających hipoteki w euro do składania pozwów przeciwko bankom i żądania unieważnienia umów (szczególnie że to prawdopodobnie nie koniec osłabienia złotego). Do tej pory tego nie robili, bo nie mieli bodźca ekonomicznego. W przeciwieństwie do frankowiczów, którzy zalewają banki pozwami i na koniec listopada w sądach może być już 75 tys. toczących się spraw (co stanowiłoby 18,5 proc. czynnych umów tego typu). Mniejszy wzrost kursu euro niż franka powoduje, że korzyści z ewentualnego unieważnienia umowy nie są tak duże dla klienta spłacającego kredyt w tej pierwszej walucie jak dla frankowicza.
Większy napływ pozwów kredytobiorców w euro mógłby pojawić się nie tylko wraz z umocnieniem tej waluty. Mogłoby do niego dojść także wtedy, gdyby sądy powszechnie godziły się na to, aby klienci nie zwracali bankowi pożyczonego kapitału (otrzymaliby dzięki temu de facto mieszkanie za darmo). Jednak orzecznictwo wskazuje, że to prawdopodobnie mało realny scenariusz. Z drugiej strony już „tylko” unieważnienie umowy kredytu w euro i zwrot kapitału bez odsetek (o co także toczy się spór i górę w tym zakresie biorą dotychczas klienci) prawdopodobnie przy obecnych kursach może skłonić niektórych klientów do złożenia pozwu (mieliby przez dekadę darmowy kredyt na mieszkanie, którego cena prawdopodobnie wyraźnie urosła).
Frankowe raty w górę
Przedstawiciele kancelarii prawnych, z którymi rozmawialiśmy, wskazują, że mało mają zgłoszeń od klientów spłacających hipoteki w innych walutach niż frank. Pojawiają się próby podważania umów w euro i dolarach, które są w większości przypadków podobnie skonstruowane jak frankowe, ale to wciąż nisza. Z danych KNF wynika, że w pozostałych walutach hipoteki są warte 6,8 mld zł (prawdopodobnie gros z tej kwoty to dolar). Kwota ta systematycznie rośnie, jeszcze w 2015 r. było to3 mld zł, a dekadę temu – 2 mld zł. To sugeruje, że kredyty te wciąż są udzielane, a skoro tak, to zaciągają je osoby osiągające dochody w tych walutach, więc w kontekście osłabienia złotego wzrost tego portfela nie powinien być problemem dla banków. W poniedziałek kurs franka dotarł do rekordowych 4,5 zł i – jak obliczyli analitycy Expandera – zadłużenie z tytułu kredytu udzielonego w styczniu 2008 r., pomimo prawie 14 lat spłaty, wzrosło z początkowych 300 tys. zł do 371 tys. zł.