Wbrew społecznym obawom nie doszło do załamania słowackiej gospodarki. Nawet jeśli 71 procent obywateli uważa, że euro zmniejszyło ich dochody – zmalały wypłaty, podrożały artykuły spożywcze i usługi.
– Wprowadziliśmy euro w idealnym momencie. Wspólna waluta ustabilizowała słowacką gospodarkę. Weszliśmy do klubu bogatych – mówi "Rz" premier Robert Fico. – Po wejściu do strefy euro zmniejszyła się możliwość spekulacji walutowej, ustabilizował się kurs, a państwu łatwiej się zadłużać – twierdzi prezes Banku Narodowego Ivan Szramek.
Nie wszyscy się z tym zgadzają. – Wprowadzenie euro, gdy szalał kryzys gospodarczy, było dla Słowaków zbyt bolesne. Odnotowaliśmy największy spadek PKB z wszystkich krajów Grupy Wyszehradzkiej – uważa analityk UniCredit Jan Toth. I podkreśla, że sektor bankowy stracił 11 procent zysków, spadła produkcja przemysłowa, a wielu Słowaków straciło pracę z powodu osłabienia konkurencyjności gospodarki.
[srodtytul]Zbędne groźby[/srodtytul]
Gdy 1 stycznia 2009 roku Słowacja wkraczała do strefy euro, premier Robert Fico groził grzywnami i więzieniem tym przedsiębiorcom, którzy chcieliby przy okazji zmiany waluty podnieść ceny. Ale nic takiego nie nastąpiło. Obawy przed drożyzną stłumił kryzys gospodarczy. Pod koniec br. inflacja zmalała do 0,2 proc. Rząd prognozuje nawet spadek cen o ok. 1 proc.