Historia odnalezienia dzieła, zaczęła się w 1964 roku, kiedy na plebanii w Kosowie Lackim ujrzały go dwie młode historyczki sztuki Instytutu Sztuki PAN: Izabella Galicka i Hanna Sygietyńska-Kwoczyńska.
Autorka scenariusza i reżyserka Katarzyna J. Kowalska przypomina, że wizyty w parafiach podczas wielodniowych służbowych objazdów wtedy były ich rutynową zawodową praktyką, związaną z inwentaryzowaniem ocalałych, a nieuwzględnionych w spisach, zabytków. Tak właśnie dotarły do neogotyckiego kościoła w Kosowie Lackim, którego gospodarzem był wówczas ks. Władysław Stępień.
Dał zezwolenie na wykonanie spisu i klucze od kościoła, w którym „było troszkę obiektów zabytkowych". Na plebanii, gdy badaczki żegnały się z księdzem, zauważyły w sąsiednim pomieszczeniu obraz „stary, zabrudzony, z wielką dziurą w rogu".
Wstępne oględziny potwierdziły domysły, że to El Greco, ale rozwój wypadków wcale nie był oczywisty. Odkrywczynie uważano za mitomanki. Śmiechom z autorek tego dkrycia nie było końca.
Trudno dociec, jak potoczyłby się dalsze losy obrazu, gdyby sprawą nie zainteresował się pewien łódzki dziennikarz i nie nagłośnił sensacyjnego odkrycia w mediach. Jednocześnie, widząc rosnące zainteresowanie obrazem, ksiądz z Kosowa Lackiego zaoferował jego sprzedaż... w zamian za możliwość zakupu blachy na pokrycie kościoła.