To jest czas Małgorzaty Szumowskiej. W Wenecji o Złotego Lwa będzie walczył obraz „Śniegu już nigdy nie będzie”, który zrealizowała razem z Michałem Englertem, na premierę czeka inny jej film „All Inclusive”. A na razie widzowie mogą oglądać „Córkę Boga”.
„Córka Boga” należy do tych filmów, które trafiły na czas lockdownu. W drugiej połowie ubiegłego roku został jeszcze pokazany na festiwalach w San Sebastian i Toronto, ale nie miał swojej premiery kinowej. Dystrybutorzy zdecydowali się na wprowadzenie go od razu do Internetu. Teraz wszedł na płyty.
Trudno określić jego gatunek. W recenzjach po festiwalach krytycy określali go na ogół jako horror. Ale horror nowoczesny, taki jak choćby „Midsommar. W biały dzień”, „Uciekaj!” czy „Mięso” - wyrafinowany, przywiązujący wagę do prawdy psychologicznej, wiele mówiący o współczesnych społeczeństwach i ich lękach.
Saleh żyje w sekcie, do której należą wyłącznie kobiety. Na czele tej komuny stoi jednak mężczyzna. To on ustala reguły i dyktuje warunki. Dkaczego członkinie tej dziwnej grupy się na to godzą? Może zapewnia im ona względne poczucie bezpieczeńtwa? Może boją się wolności? Pasterz dzieli je na żony i córki. Saleh należy do córek, ale powoli staje się obiektem seksualnego zainteresowania mężczyzny przeistaczając się w żonę. Ma jednak coraz więcej pytań i wątpliwości, zaczyna się w niej rodzić bunt.
Szumowska proponuje film o emancypacji, wyzwaniu się spod jarzma, dorastaniu do tego, by być sobą. O wyrywaniu się spod władzy innego człowieka, przełamywaniu patriarchatu.