Reklama
Rozwiń

„Biały lotos 3”, czyli tsunami nudy

„Biały lotos 3” jest bodaj największą porażką w świecie niekonwencjonalnych seriali. Premiera ośmioodcinkowej serii w HBO/Max 17 lutego.

Publikacja: 17.02.2025 21:00

Kadr z „Białego lotosu 3”

Kadr z „Białego lotosu 3”

Foto: Mat.Pras./ Warner Discovery

Czegoś tak spektakularnie nudnego, banalnego i usypiającego jak pierwszy odcinek „Białego lotosu 3” – z wyjątkiem pierwszej sekwencji – nie widziałem dawno, zwłaszcza wśród produkcji uważanych na początku za oryginalne, odświeżające, niekonwencjonalne.

„Biały lotos” w Tajlandii

W dwóch pierwszych sezonach ulokowanych na Hawajach i Sycylii luksusowe lokalizacje i wakacje z marzeń większości śmiertelników na Ziemi stały się pretekstem do ironicznych, przewrotnych historii. Odsłaniały kulisy życia ludzi celebrujących swój sukces, aspirujących do niego albo znajdujących się w ich satelicie, jak choćby personel przybytków dla superbogaczy. Tytuł serialu jest metaforyczny, a można go też uznać za ostrzeżenie: biały lotos wyrasta z błota, a kiedy kwitnie, przebija się przez brudną wodę i nad jej powierzchnią wyrastają przepiękne kwiaty.

Oglądaliśmy ludzi z tajemnicami, wartych obserwowania, by zdiagnozować współczesny świat oraz to, co jest grą i pozorem lub prawdą. Jednocześnie lepiej było mieć dystans do podglądania najdroższych resortów, hoteli i miejsc, by nie przyjąć roli ubogich – również myślowo – odbiorców tabloidów i kronik towarzyskich. Producent i pomysłodawca serii Mick White dawał na to szansę, inkasując pewnie sporo pieniędzy od tych, którzy chcą wylansować swoje przybytki relaksu. Teraz zarobił 4,4 mln euro w niezapłaconych podatkach. Kto przeliczy, ile stracił wizerunkowo?

Oglądając trzecią część „Białego Lotosu” nie ma co się bowiem zastanawiać, czy to klęska, bo o faktach się nie dyskutuje. By przyglądanie się katastrofie, która wcale nie jest piękna, miało jakikolwiek sens w diagnozowaniu niepokojących zmian, które zachodzą we współczesnym świecie, lepiej zastanowić się, czy Mick White został porwany lub podmieniony, co proponuję jako temat ciekawszej produkcji. Jest też jeszcze inna kwestia, którą warto rozważyć: z jakich powodów White z premedytacją popsuł swoje największe osiągnięcie i jakie kalkulacje nim kierowały, jeśli ma jeszcze świadomość, jak nisko upadł?

Główny problem polega bowiem na tym, że zrezygnował z oryginalnej formuły serialu na rzecz wyrobu przypominającego reality show na czarownej wyspie, czyli formatu umożliwiającego podglądanie „wybrańców” w pięknych okolicznościach przyrody, ich intryg, zalotów, romansów i tajemnic. Ci, którzy odcinali kupony od pomysłu White’a, stali się teraz jego idolami. Czy jednak White nie obawia się, że chcąc upodobnić swoją produkcję do formatu na niższym poziomie, traci widzów bardziej wymagających, poszukujących czegoś innego niż tania rozrywka cudzym kosztem?

„Biały lotos”, czyli trzy przyjaciółki

Nawet w formie filmowania bohaterów odczuwamy kalkulację łączenia sytuacji, które naszkicowane są jak reality show. Dialogi są banalne i trudno znieść mimiczną nadekspresję aktorów niemających czego grać. Zaczyna się, oczywiście, klasycznie, czyli od trupa, wieńczącego każdą z części, po czym cofamy się w czasie, by obejrzeć, „jak do tego doszło”. Ponieważ konkurs na najnowszą lokalizację wygrała Tajlandia, obserwujemy medytacje, jogę oraz uzdrawiającego rękami („te dłonie leczą”), a także masaże i ogromny personel z tym związany. Przed ekranem mamy jednak prawo nie czuć relaksu, tylko wkurzenie, nawet jeśli bohaterowie przechodzą terapię, a w sumie wymagają jej prawie wszyscy. I my też – mając nadzieję, że serial da nam chwilę wytchnienia od własnych problemów.

Można urządzić konkurs na najgorszy pomysł White’a lub najmniej interesującą postać. Z pewnością najgorzej wypadają na początku trzy przyjaciółki z dzieciństwa, które spotykają się po latach, zaproszone do luksusowego resortu na chwilę wytchnienia. Centralną postacią jest gwiazda (Michelle Monaghan), upajająca się młodszym partnerem, z czasem jednak parada plażowych kreacji i negliży oraz kieliszków wypijanego wina przemienia się w cykl dwójkowych szeptanek, w czasie których panie na siebie „nadają”.

Czytaj więcej

Gdzie kręcono 2. sezon „Białego Lotosu”? Sycylia czeka na najazd fanów serialu

Jedyne, co jest ciekawe, to fakt, że na dwie ewidentne wyborczynie Kamali Harris przypada „czterdziestka” (Leslie Bibb) mieszkająca w Teksasie, w Austin. Kto domyślny – może się spodziewać różnych filiacji z obecną zmianą w światowej polityce i dywagować, z czym się to wiąże. Z politycznego rozdania jest również uzdrawiacz (Arnas Fedaravičius), który przedstawia się jako Rosjanin z Władywostoku. Wojna w Ukrainie trwa już trzeci rok, więc wielu widzów zada sobie pewnie pytanie, jakie poglądy i historię ma rodak Putina i co sprawiło, że zdecydował się zagrać tę postać litewski aktor.

„Biały lotos” i lokalne atrakcje

Najliczniejsze grono stanowi rodzina biznesmena (Jason Isaacs) – z jego żoną, pełną wdzięczności za ciężką pracę męża, oraz dwójką synów. Starszy (Patrick Schwarzenegger, syn Arnolda) ewidentnie poluje na seks, czym epatuje przed młodszym. Ale jest też córka (Sarah Catherine Hook), mająca prawo czuć się dotknięta chamskimi uwagami i nic dziwnego, że swoje oczy zwraca w stronę buddyjskich mnichów. Proszę to czytać bez podtekstów – celem są poszukiwania duchowe. To dobry pomysł, tym bardziej że ojciec, starając się zapracować na dobrobyt rodziny, może wpaść w nie lada tarapaty, które przerwą wakacyjną idyllę.

Czytaj więcej

„Dzień Szakala”: Anatomia mordu

Mamy też dwie pary. W jednej facet jest ewidentnym nerwusem (Walton Goggins) z tajemnicami zawodowymi, a także rodzinnymi, które w pewnym sensie go usprawiedliwiają. Na pewno robi to jego wyrozumiała partnerka (Aimee Lou Wood). To kobieta, która potrafi kochać nawet węża w męskiej skórze. Jej rówieśniczka – to już druga para – mogła wybrać o wiele gorzej. A kim jest naprawdę starszy facet, można dowiedzieć się z wcześniejszych serii, jeśli rozpoznamy go tak jak pewna masażystka (Natasha Rothwell).

Regionalnych interesów bronią pracownicy resortu, wśród nich właścicielka (Natasha Rothwell) z karierą aktorsko-wokalną w przeszłości. Generalnie oglądamy świat, w którym marzenie o chwili spokoju łatwo się nie spełni, nawet jeśli telefony i komputery idą do depozytu. Proszki uspokajające muszą być w zasięgu ręki, tak jak alkohol i inne używki. Ogromną pracę wykonał zespół operatorów, by pokazać uroki Tajlandii, w dzień i w nocy, oraz lokalne atrakcje. Ale i tak wszystko zalewa tsunami nudy.

Czegoś tak spektakularnie nudnego, banalnego i usypiającego jak pierwszy odcinek „Białego lotosu 3” – z wyjątkiem pierwszej sekwencji – nie widziałem dawno, zwłaszcza wśród produkcji uważanych na początku za oryginalne, odświeżające, niekonwencjonalne.

„Biały lotos” w Tajlandii

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Pełną kontrolę nad Jamesem Bondem przejął Amazon. Nie czas umierać?
Film
Chalamet na różowo w Berlinie
Film
Berlinale 2025: Gdy przytłacza ciśnienie codzienności
Film
Berlinale 2025. Migranci to dziś wielki temat
Film
Berlinale 2025: Tilda Swinton ma dość