Joker zrzuca maskę. Film mocniejszy niż poprzedni

Joaquin Phoenix i Lady Gaga spotkali się w „Jokerze: Folie à deux”, jednym z najmocniejszych filmów tego roku.

Publikacja: 04.10.2024 05:10

Joker: Folie à deux

Joker: Folie à deux

Foto: materiały prasowe

„Joker: Folie à deux” Todda Phillipsa wzbudza skrajne reakcje. Jednych rozczarowuje, innych zachwyca. Ja należę do tych drugich. Kontynuacja „Jokera”, z fenomenalną – jak zwykle – rolą Joaquina Phoenixa, jest filmem mocniejszym niż poprzedni. W „Jokerze” Phillips pokazywał świat przesiąkający złem, który wydaje się atrakcyjny i nikogo już nie dziwi. Teraz w swoich diagnozach poszedł o krok dalej: tu zło jest normą, od której nie ma odwrotu. Dobro z góry skazane jest na przegraną. 

„Joker" nowa odsłona

Pierwszy „Joker” zrealizowany został przez Warnera i DC Comics i reklamowany jako sequel „Batmana”, był gorzką opowieścią o tym, jak rodzi się demon. Jak zło, bunt, agresja zaczynają kiełkować w zwyczajnym facecie, któremu nic w życiu nie wychodziło. W człowieku wykluczonym, znerwicowanym, niepotrafiącym znaleźć swojego miejsca w społeczeństwie. Coraz bardziej samotnym, zagłębiającym się we własne paranoje. „Chciałbym choć przez chwilę nie cierpieć” – powie obolały Arthur Fleck lekarce, która za chwilę zresztą przestanie się nim zajmować, bo miasto Gotham obetnie pieniądze na służbę zdrowia dla najuboższych. „Joker” – zdobywca dwóch Oscarów i weneckiego Złotego Lwa – był wstrząsającym studium obłędu, ale przede wszystkim poważnym dramatem społecznym. Diagnozą kondycji dzisiejszego zachodniego świata.

– Byłem ciekawy, co się stało z kimś, kto zrobił tyle hałasu na świecie, a potem zapragnął ciszy i spokoju – mówił przed miesiącem reżyser na konferencji prasowej w Wenecji, gdzie trafił jego „Joker: Folie à deux”.

Czytaj więcej

Daniel Day-Lewis powróci na ekran. Zagra w debiutanckim filmie swojego syna

– Zmiana Arthura w Jokera była reakcją na niesprawiedliwość społeczeństwa, które ignorowało ludzi takich jak on – dodawał Joaquin Phoenix. – Ale przyszedł moment, w którym żałuje on swoich wyborów. 

W końcówce „Jokera” zło triumfowało. Świat pełen ludzi wykluczonych zamieniał się w zbiorowisko Jokerów. Mścicieli. Wyznawców siły. Bo tylko tak mogli oni zaznaczyć swoją obecność. W „Jokerze: Folie à deux” zło praktycznie nie ma już alternatywy. Jest powszechnie akceptowane. Arthur Fleck siedzi w więziennym oddziale psychiatrycznym, czeka na proces, który ma się wkrótce zacząć. Jest oskarżony o zamordowanie pięciu osób, sam mówi o szóstej – zabił własną matkę. Ale przecież ów morderca ma całe rzesze swoich zwolenników, których intryguje i podnieca. 

„Joker" i Lady Gaga

Jest wśród nich młoda fanka, zakochana w nim do szaleństwa. Harley dostaje się na oddział psychiatryczny, żeby zbliżyć się do Jokera. A on, sceptyczny, czekający na proces i wyrok, zaczyna tęsknić za normalnością. Bo uwierzył, że można razem z ukochaną kobietą „zbudować górę” – cokolwiek by to znaczyło. W czasie procesu wytrze z twarzy maskę Jokera, zechce uwierzyć w miłość. W dobro. I straci wszystko. Dziewczyna kochała się w potworze. Tak jak i ci, którzy przychodzili pod sąd. To był ich bunt, ich poczucie siły. Joker wykrzyczał swoje „Nie!” w imieniu wszystkich, którzy głosu nie mają. Więc teraz ten zwyczajny facet, który chciałby wreszcie być szczęśliwy, nie jest im potrzebny. 

Todd Phllips, który zaczynał jako dokumentalista, a potem wyreżyserował komedię „Starsky i Hutch” czy serię „Kac Vegas”, w obu „Jokerach” wszedł do innej ligi artystów. Zamienił komiksową historię w opowieść o amerykańskim społeczeństwie. Pokazana przed czołówką filmu animacja o Jokerze, przygotowana przez francuskiego animatora, twórcę „Tria z Belville” Sylvaina Chometa, każe myśleć o popkulturze. Potem wprowadzają do niej widza także piosenki. „Jokerowi: Folie à deux” towarzyszy wręcz etykieta: musical. Być może część widzów uznaje te muzyczne wstawki za drażniące. Ale to nie jest musical. Około 15 znanych utworów muzycznych, takich jak choćby „For Once in My Life” czy „When the Saints Go Marching in”, pojawia się głównie tam, gdzie rozgrywa się coś ważnego między dwojgiem głównych bohaterów. Jakby były w ich wyobraźni. 

Todd Phillips powtarza, że jego sequel jest jaśniejszy niż pierwsza część. W rzeczywistości jest inaczej: „Joker: Folie à deux” pokazuje świat uznający zło za normę. Czy może być coś bardziej przerażającego?

Czytaj więcej

„Harlequin”. Lady Gaga i jej jokery w Luwrze

Joker, czyli Joaquin Phoenix

Nie byłoby tego filmu bez Joaquina Phoenixa. W Jokera wcielało się przed Phoenixem kilku aktorów. W masowej wyobraźni zapisały się kreacje Jacka Nicholsona i Heatha Ledgera. Ale Joaquin Phoenix znalazł w tej postaci własne tony. „Nie ma większego szczęścia dla reżysera jak pracować z wybitnymi aktorami. Jestem szczęśliwy, że mogłem spędzić ostatnie pięć lat wpatrując się w twarz Joaquina Phoenixa, rozmawiając z Joaquinem Phoenixem, pracując z Joaquinem Phoenixem” – przyznaje Todd Phillips. 

Ten aktor rzeczywiście jest fenomenem. Do roli Flecka-Jokera schudł około 20 kilogramów – to poświęcenie. Ważniejsze jednak, że przejmująco zagrał ból, gniew, rozpacz, rodzącą się tęsknotę, upadek. 

Bardzo dobra w roli jego wielbicielki jest Lady Gaga. Spokojnie, bez żadnej nadekspresji gra kobietę, którą pociąga to, co najbardziej niebezpieczne i nieoczywiste. W scenach, w których śpiewa, nie przyćmiewa ekranu. Piosenki, takie jak „That's Life”, wykonywała na żywo, na planie. „Próbowałam zapomnieć o technice, o sztuce oddychania w czasie śpiewu. Pozwalałam, aby piosenka wypływała z postaci" – przyznaje.

A Phillips pozwolił unieść film swoim aktorom. 

– Zawsze mówię, że tworzenie filmów to nie matematyka. To jazz – żywy, oddychający organizm, który ciągle zmienia kształt.

Ta repeta sprawdziła się w „Jokerze: Filie à Deux”. Film jest wycyzelowany i domyślany, a jednocześnie jest w nim wolność i brawura. 

„Joker: Folie à Deux” zostaje w widzu. Trudno zapomnieć twarz Joaquina Phoenixa odartą z białej, niebieskiej, czarnej i czerwonej farby, w jednej chwili  pozbawioną demoniczności. Jego chudą sylwetkę, nagle przygarbioną i wątłą. Joker pozbawiony nadludzkiej siły musi odejść.

„Joker: Folie à deux” Todda Phillipsa wzbudza skrajne reakcje. Jednych rozczarowuje, innych zachwyca. Ja należę do tych drugich. Kontynuacja „Jokera”, z fenomenalną – jak zwykle – rolą Joaquina Phoenixa, jest filmem mocniejszym niż poprzedni. W „Jokerze” Phillips pokazywał świat przesiąkający złem, który wydaje się atrakcyjny i nikogo już nie dziwi. Teraz w swoich diagnozach poszedł o krok dalej: tu zło jest normą, od której nie ma odwrotu. Dobro z góry skazane jest na przegraną. 

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Film
Daniel Day-Lewis powróci na ekran. Zagra w debiutanckim filmie swojego syna
Film
Słaby Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Złote Lwy dla Agnieszki Holland
Film
Platynowe Lwy dla Wojciecha Marczewskiego
Film
Festiwal filmowy w Gdyni. Znamy laureata Złotych Lwów