Gdy Polska opłakiwała Jana Nowickiego, czyli filmowego „Wielkiego Szu”, który w Polsce Jaruzelskiego pokazywał niemal zachodni świat szulerni, luksusowych kobiet i prywaciarzy z zachodnimi samochodami, Netflix odpalił dziesięcioodcinkowy serial „Brokat”, portretujący wcześniejszy o kilka lat Sopot ’76 – środowisko prostytutek, SB, handlarzy walut i prywatnej inicjatywy.
Jeden nie chciał
Szybko pojawiały się skojarzenia z paniami lekkich obyczajów z „07 zgłoś się”, jednak w „Brokacie” seks za dolary w dwójkach i trójkątach uprawia się przy pracującej kamerze, jeśli ktoś więc nie lubi klimatów wprowadzających w świat porno – poczuje wewnętrzny opór lub pruderię.
Czytaj więcej
Neflix, który zainwestował w Polsce w 2022 r. 400 mln zł, ujawnił „Rzeczpospolitej” nowe produkcje, dwa seriale i dwie fabuły.
Mocno naciągany wydaje się wstępny komentarz, że za Gierka szalała drożyzna, więc niektóre Polki zaczęły dorabiać, sprzedając swoje ciała. Argument, że za jeden płatny seks można było dostać równowartość miesięcznej pensji, do mnie nie przemawia, ale oczywiście dywagacje na ten temat wyznaczać będą nasze biegunowo skrajne przekonania – że „nie wszystko jest na sprzedaż”, jak i „żadna praca nie hańbi”, czemu zawsze patronują nie tylko córy Koryntu, lecz także Maria Magdalena.
Ostatecznie mam wrażenie, że scenarzystka Aleksandra Chmielewska oraz reżyserka Anna Kazejak wraz zespołem mogły myśleć o swoich bohaterkach z perspektywy dzisiejszych teorii o seksworkerach, choć pewnie wiele peerelowskich prostytutek traktowało swoje zajęcie jako wstęp do otwarcia innego biznesu.