Zrozumieć ukraińską duszę

„Zima w ogniu” Jegienija Afiniejewskiego i „Majdan. Rewolucja godności” Sergieja Łoźnicy to portrety narodu, który tanio nie sprzeda swojej wolności.

Publikacja: 07.03.2022 18:32

„Zimę w ogniu” można obejrzeć w platformie streamingowej Netflix netflix

„Zimę w ogniu” można obejrzeć w platformie streamingowej Netflix netflix

Foto: NETFLIX

„Próbowałem zabrać trupa spod ostrzału. Wlazłem w kałużę krwi. Nic mnie już nie zaskoczy” – mówi w „Zimie w ogniu” chłopiec w niebiesko-żółtej kurtce, dziecko prawie. Za nim, na placu, leżą równo ułożone ciała przykryte białymi prześcieradłami. To już ostatnie dni kijowskiego Majdanu. „Kocham cię, mamo” – powie 16-latek do telefonu.

Listopad 2013 r. Prezydent Wiktor Janukowycz obiecywał rodakom wejście do Unii, ale nie podpisał umowy stowarzyszeniowej, lecz zwrócił się ku Rosji. Na placu Niepodległości w Kijowie zaczynają gromadzić się młodzi ludzie. To początek tego, co potem nazwano Euromajdanem. Jewgienij Afiniejewski odtwarza tamte 93 dni. Wykorzystał materiały prawie 30 operatorów, odszukał osoby z tych ujęć, by opowiedziały o wydarzeniach.

Od czasu Mongołów

Protest zaczyna się jak młodzieżowy festyn wśród tańców, powiewających flag Ukrainy i Unii. Niedługo później milicja i oddziały specjalne Berkut zaczynają rozpędzać i bić demonstrantów stalowymi pałkami. Obrażenia są ciężkie. Ale po dziesięciu dniach na Majdanie są już nieprzebrane tłumy. Przez plac Niepodległości przechodzi 800-tysięczy pochód. „Pamiętajmy o dwóch europejskich wartościach: wolności i godności” – krzyczy ktoś z mównicy. Potem, z dnia na dzień, jest coraz gorzej. Milicja używa gazów łzawiących, w kierunku gromadzących się ludzi padają strzały.

W jednym z ujęć filmu starszy, bezbronny mężczyzna staje przed kordonem milicji i nawołuje: „Przejdźcie na stronę narodu”. 11 grudnia rozbrzmiewają wszystkie dzwony monasteru św. Michała, pierwszy raz od 1240 r., gdy u bram Kijowa zjawili się Mongołowie.

Afiniejewski z rozwagą montuje film. Pokazuje wspólne modlitwy. Chwile odprężenia. Solidarność ludzi różnych wyznań podnoszących w górę światełka 1 stycznia 2014 r.

Dwa tygodnie później ukraiński parlament przyjmuje ustawy wspierające Janukowycza. Teraz już wokół Majdanu nie cichną strzały. „Zacząłem się bać dopiero wtedy, gdy milicja strzelała prawdziwymi kulami. Nad głową świszczały pociski, a wokół padały trupy” – mówi 12-letni Roman. „Jak mogliście popełnić taką zbrodnię przeciwko własnym obywatelom?” – pyta były wojskowy. Duchowni modlą się nad zwłokami poległych. Zapełniają się szpitale. Na Majdanie młoda dziewczyna gra na żołto-niebieskim pianinie. Gdy wydaje się, że rysuje się perspektywa porozumienia z rządem, wzmaga się ostrzał berkutowców. „Przyrzekali służyć narodowi, ale wierni byli tylko władzy” – powie potem młody biznesmen.

Dochodzi do krwawych walk. Monaster św. Michała zamienia się w szpital polowy. Nikt już nie liczy zabitych. „Najtrudniej było wybierać, komu pomóc. Jak resuscytacja się nie udawała, zostawialiśmy rannego i podchodziliśmy do następnego” – głos lekarki jeszcze po roku łamie się na to wspomnienie.

Przewrót ma swoją cenę. Mężczyzna w okularach: „Nie boimy się zginąć za wolność. Ukraina będzie częścią Europy i wolnego świata. Nie będziemy niewolnikami”. Ktoś inny: „Przyszliśmy tutaj gotowi na śmierć”. Po roku jeden z uczestników Majdanu, ojciec dwóch córek, powie: „Wtedy naprawdę myśleliśmy, że czeka nas albo wolność, albo śmierć”.

W jednej z ostatnich scen filmu Afiniejewski wykorzystuje czarno-białe ujęcia z monitoringu, na których o szóstej rano prezydent Janukowycz opuszcza swój dom, by uciec z Ukrainy. „Za tę wolność zapłaciliśmy krwią. Naród pokazał, jaka tkwi w nim siła” – mówi jeden z bohaterów.

W trakcie 93 dni protestu życie straciło 125 osób, 65 zaginęło, a niemal 2 tys. odniosło rany.

Chcą być w UE

Afiniejewski podchodził z kamerą blisko, portretował ludzi. Sergiej Łoźnica w ponad dwugodzinnym dokumencie „Majdan. Rewolucja godności” patrzy na kijowskie wydarzenia z dystansu. W jego filmie plac Niepodległości obserwuje statyczna kamera. Łoźnica raz stawia ją na zapleczu, raz w centrum wydarzeń. Nie ma w „Majdanie” żadnego indywidualnego bohatera. Nie ma też polityków i prób zagarniania dla swoich celów tragedii Majdanu. Są anonimowi ludzie, którzy zaczynają czuć się wolni. I za tę wolność gotowi są zapłacić wysoką cenę.

Co w dokumencie Łoźnicy szokuje? Tu jeszcze wyraźniej widać narastanie determinacji i tragedii. Wiec na Majdanie zaczyna się jak festyn. Ludzie, którzy protestują, śmieją się i gadają, powiewają niebiesko-żółte flagi, ktoś czyta ze sceny swoje wiersze o wolności i wyzwalaniu się spod jarzma, śpiewa dziecięcy zespół, gra muzyka. Potem atmosfera gęstnieje. Lecą kamienie, nad Majdanem unoszą się płomienie i kłęby dymu, słychać strzały, na chodnikach leżą ciała zabitych. Końcówka to już pogrzeby, płonące znicze, kwiaty. I cisza, w której nagle rozbrzmiewa pieśń „Chwała Ukrainie”, a tłum skanduje: „Bohaterowie nie umierają”. Męski głos wyczytuje przez megafon nazwiska. I jeszcze to: „Miał czworo dzieci”, „Miała trzyletnią córeczkę. Jej matka niedawno umarła. Dziecko zostało sierotą”.

Kiedy po premierze „Majdanu. Rewolucji godności” spytałam Łoźnicę o cenę kijowskiego zrywu, odpowiedział: „Była bardzo wysoka. Ale politycy zrozumieli, że z narodem ukraińskim trzeba się liczyć. Ukraina była pod władzą radziecką niemal pół wieku. W tym czasie wyrosły dwa pokolenia o sowieckiej mentalności. Potrzeba było 20 lat od momentu zmian politycznych, żeby ludzie zaczęli inaczej myśleć, nabrali odwagi i powstali z kolan. A jak już to zrobili, gotowi są dla nowo zdobytej wolności i godności wiele poświęcić. Ukrainy nie da się stłamsić”.

Dzisiaj, patrząc na relacje z Kijowa, Charkowa, Doniecka, Mariupola, te słowa artysty brzmią bardzo współcześnie. A oba dokumenty – Afiniejewskiego i Łoźnicy – pomagają zrozumieć wykrwawiający się dziś kraj, bohatersko broniący swojej niezawisłości. Warto do tych filmów wrócić. „Zimę w ogniu” można obejrzeć na Netfliksie. Film „Majdan. Rewolucja godności” jest w tej chwili niedostępny, prawa polskiego dystrybutora do filmu już wygasły. Może warto, by zainteresował się tym dokumentem któryś z portali streamingowych lub któraś ze stacji telewizyjnych?

Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!
Film
Lekarz sądowy ujawnił przyczyny śmierci Michelle Trachtenberg
Film
Tom Cruise wraca do Cannes w kolejnej serii przygód agenta Ethana Hunta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Film
Zmarła Jadwiga Jankowska-Cieślak, pierwsza polska aktorka nagrodzona w Cannes