„Próbowałem zabrać trupa spod ostrzału. Wlazłem w kałużę krwi. Nic mnie już nie zaskoczy” – mówi w „Zimie w ogniu” chłopiec w niebiesko-żółtej kurtce, dziecko prawie. Za nim, na placu, leżą równo ułożone ciała przykryte białymi prześcieradłami. To już ostatnie dni kijowskiego Majdanu. „Kocham cię, mamo” – powie 16-latek do telefonu.
Listopad 2013 r. Prezydent Wiktor Janukowycz obiecywał rodakom wejście do Unii, ale nie podpisał umowy stowarzyszeniowej, lecz zwrócił się ku Rosji. Na placu Niepodległości w Kijowie zaczynają gromadzić się młodzi ludzie. To początek tego, co potem nazwano Euromajdanem. Jewgienij Afiniejewski odtwarza tamte 93 dni. Wykorzystał materiały prawie 30 operatorów, odszukał osoby z tych ujęć, by opowiedziały o wydarzeniach.
Od czasu Mongołów
Protest zaczyna się jak młodzieżowy festyn wśród tańców, powiewających flag Ukrainy i Unii. Niedługo później milicja i oddziały specjalne Berkut zaczynają rozpędzać i bić demonstrantów stalowymi pałkami. Obrażenia są ciężkie. Ale po dziesięciu dniach na Majdanie są już nieprzebrane tłumy. Przez plac Niepodległości przechodzi 800-tysięczy pochód. „Pamiętajmy o dwóch europejskich wartościach: wolności i godności” – krzyczy ktoś z mównicy. Potem, z dnia na dzień, jest coraz gorzej. Milicja używa gazów łzawiących, w kierunku gromadzących się ludzi padają strzały.
W jednym z ujęć filmu starszy, bezbronny mężczyzna staje przed kordonem milicji i nawołuje: „Przejdźcie na stronę narodu”. 11 grudnia rozbrzmiewają wszystkie dzwony monasteru św. Michała, pierwszy raz od 1240 r., gdy u bram Kijowa zjawili się Mongołowie.
Afiniejewski z rozwagą montuje film. Pokazuje wspólne modlitwy. Chwile odprężenia. Solidarność ludzi różnych wyznań podnoszących w górę światełka 1 stycznia 2014 r.