„Na wodach północy". Pieśń wielorybników

„Na wodach północy" to kolejna wspaniale zrealizowana rozprawa z kolonialną przeszłością Imperium Brytyjskiego.

Publikacja: 16.11.2021 18:18

Colin Farrell (Henry Drax) w serialu „Na wodach północy”

Colin Farrell (Henry Drax) w serialu „Na wodach północy”

Foto: materiały prasowe

W tym serialu, osadzonym w połowie XIX w., wszystko jest brudne lub obrzydliwe. Klejące się od whisky blaty w tawernach portowego Hull, tłuszcz na foczych skórach, plamy krwi na lodzie, ropiejące rany i łój we włosach. A wszystko jakby wydarte z trzewi, pulsujące i w swej pierwotności okrutne.

To zasługa ekipy filmowej, która zrealizowała pięcioodcinkowe „Na wodach północy", ale też świetnego materiału literackiego. 48-letni reżyser i scenarzysta Andrew Haigh wiernie zaadaptował powieść Iana McGuire'a do pięciogodzinnego miniserialu. Powieść nie byle jaką, bo „Na wodach północy" w 2016 r. nominowano nawet do Nagrody Bookera.

Dzieło Anglika chwalono, wskazując na podobieństwa do „Jądra ciemności" Conrada i „Moby Dicka" Melville'a. McGuire zasłużył na pochwały, jego książka to kawał literatury, moralitet zanurzony w odmętach nihilizmu. Dopracowany narracyjnie i stylistycznie, o czym możemy się przekonać dzięki polskiemu przekładowi Bartosza Kurowskiego.

Co nie zabije

Mrok w tej opowieści reprezentuje Henry Drax, harpunnik bez serca, dziś byśmy powiedzieli socjopata. Degenerat napędzany okrucieństwem, chucią i wolą przetrwania. W Draxa wcielił się charyzmatyczny Colin Farrell. Spuchnięty, opasły, zabijający dziesiątki fok i wbijający żelazny pręt w serce wieloryba. Od czasów oscarowej „Zjawy" (2015) nie było chyba na ekranie tak wstrząsających scen polowań. Podziw dla odwagi myśliwych idzie w parze z odrazą do ich bezduszności.

Jasność w tę ciemną historię wprowadza Patrick Sumner, którego zagrał Jack O'Connell znany z młodzieżowej serii „Skins" oraz filmu „Niezłomny". Sumner to pokładowy chirurg ze skazą na życiorysie. Jego grzechy z przeszłości skrywa zamknięty w kufrze list, wydalający go z armii Imperium Brytyjskiego. To, co zobaczył w Indiach w czasie krwawo stłumionego powstania sipajów, sprawia, że aby zasnąć, potrzebuje solidnej dawki laudanum, nalewki z opium.

Od pierwszych scen czuć między Draxem i Sumnerem napięcie. Zaprzyjaźnią się albo pozabijają. W scenariuszu Haigha, śladem pierwowzoru, fabuła jest budowana tradycyjnie – z pozoru delikatnemu Sumnerowi nie ufa załoga starych wielorybników. Wystawiają go na próby i urządzają kolejne prowokacje. Ale co go nie zabije, to go wzmocni i na koniec okaże się równie mocny jak wilki morskie.

Piekło zamarzło

Może gdyby za produkcję wziął się Netflix albo HBO (aczkolwiek ta druga stacja jest w Polsce dystrybutorem serialu), scenarzyści docisnęliby pedał gazu. Byłby zresztą ku temu potencjał, bo powieść McGuire'a jest miejscami bardzo wulgarna i drastyczna. Ale widać w serialu Haigha starą szkołę BBC (główny producent). Dostajemy solidną opowieść, literackie dialogi, znakomite kostiumy, scenografię, niepokojącą muzykę Tima Heckera i polarne plenery, które wzbudzają zachwyt i agorafobię naraz.

Są sceny, których nie sposób zapomnieć – choćby panorama arktycznego wybrzeża usianego krwawymi strzępami ubitych zwierząt. Zamarznięte piekło. I dostajemy też pierwszorzędne aktorstwo.

Ale „Na wodach północy" to nie tylko przygoda. To także opowieść o Imperium Brytyjskim. Nienasyconym i prącym wciąż dalej: po skóry, tłuszcz i mięso. Wysyłającym na swoje rubieże okrutników w mundurach, którzy strzelają do wszystkiego, co się rusza, i wywęszą złoto nawet pod ziemią. Najemnicy mamieni wizją awansu społecznego, Irlandczycy albo Anglicy z klas niższych, którzy po niewczasie rozumieją, że zawsze będą tylko mięsem armatnim i tanią siłą roboczą zaopatrującą Londyn w surowce i kruszce. Biorą najgorszą robotę, modląc się, by inwestor wyprawy nie polecił kapitanowi zatopić na dalekiej północy ich okrętu. Bo przecież wypłata od ubezpieczyciela jest pewniejsza niż zysk z połowu. A pieniądze można zainwestować w poszukiwania ropy naftowej, o której wszyscy mówią, że to interes przyszłości.

Zjawa na Terrorze

Rozliczeniem z imperialną przeszłością był też poniekąd inny serial, który jak „Na wodach północy" krytycy zaliczają do nurtu arktycznego horroru. To „Terror" z 2018 r., wyprodukowany dla telewizji AMC przez Scott Free Productions – studio Ridleya Scotta.

„Terror" również był adaptacją powieści cenionego pisarza – Amerykanina Dana Simmonsa, twórcy fantastyki i horrorów. W 2007 r. napisał powieść inspirowaną prawdziwą wyprawą z połowy XIX w. Załogę tytułowego statku, poszukującą nowych szlaków morskich, uwięziła kra na Archipelagu Arktycznym w dzisiejszej Kanadzie.

Wszyscy zginęli, wrak odnaleziono dopiero w 2016 r. Simmons opisał w stylistyce horroru, co mogło się wydarzyć wśród marynarzy – przemoc, bunt, walka o przetrwanie, wreszcie obłęd, kanibalizm i potwór – skrzyżowanie inuickiego demona, yeti i niedźwiedzia polarnego. Wyszło przyzwoite kino gatunkowe, choć w przeciwieństwie do „Na wodach północy" zdjęcia powstawały głównie w studiu przy użyciu technologii cyfrowej.

Producenci z BBC wyciągnęli wnioski z sukcesu „Terroru", ale też ewidentnie inspirowani „Zjawą" Alejandro Gonzáleza Inárritu dodali wzorem Meksykanina sporą dawkę autentyzmu. Wyciągnęli aktorów na zdjęcia za krąg polarny (norweski archipelag Svalbard) i kazali im poczuć arktyczny ziąb na własnej skórze. W takich warunkach nie potrzeba potworów, do horroru wystarczy człowiek.

W tym serialu, osadzonym w połowie XIX w., wszystko jest brudne lub obrzydliwe. Klejące się od whisky blaty w tawernach portowego Hull, tłuszcz na foczych skórach, plamy krwi na lodzie, ropiejące rany i łój we włosach. A wszystko jakby wydarte z trzewi, pulsujące i w swej pierwotności okrutne.

To zasługa ekipy filmowej, która zrealizowała pięcioodcinkowe „Na wodach północy", ale też świetnego materiału literackiego. 48-letni reżyser i scenarzysta Andrew Haigh wiernie zaadaptował powieść Iana McGuire'a do pięciogodzinnego miniserialu. Powieść nie byle jaką, bo „Na wodach północy" w 2016 r. nominowano nawet do Nagrody Bookera.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rekomendacje filmowe: "Another End" i "Substancja" w kinach. Dlaczego warto zobaczyć te filmy?
Film
„Blitz” otworzy tegoroczny festiwal EnergaCAMERIMAGE
Film
Polski kandydat do Oscara wybrany. Jaki film powalczy o nominację?
Film
"Bokser" Netflixa. Powyżej i poniżej pasa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Film
Batman powróci na ekran. I to nie raz