Strzelanina, do której musiało dojść na lekcji

„Nasza klasa” Ilmara Raaga to estoński film o szkolnej przemocy. Mocny, ale stawiający zbyt proste i oczywiste diagnozy

Publikacja: 03.10.2008 01:06

„Nasza klasa” Estonia, 2007. Reż. Ilmar Raag. Dystrybucja: Vivarto

„Nasza klasa” Estonia, 2007. Reż. Ilmar Raag. Dystrybucja: Vivarto

Foto: VIVARTO

W jednej z pierwszych scen widzimy pistolet. Należy on do ojca Joosefa – chłopaka innego niż wszyscy, zamkniętego, wyciszonego. Upokarzanego i bitego przez kolegów. I już wiemy, że w finale ta broń wypali.

Ilmar Raag pokazuje udrękę młodego bohatera. Dzieli film na siedem części – kolejne dni, podczas których narastają przemoc i okrucieństwo. W obronie Joosefa staje tylko jeden chłopak – szkolny sportowiec wychowany na wsi, z wpojonym poczuciem honoru i sprawiedliwości. Inni, ulegli wobec swego przywódcy, albo pastwią się nad ofiarą, albo kibicują oprawcom w milczeniu, z ciekawością, bez cienia dezaprobaty.

Dorośli wiedzą, co się dzieje, ale są zaskakująco bezradni. Ojciec Joosefa jest wojskowym i ma własne wyobrażenie o męskości. „Na siłę trzeba odpowiadać siłą. Inaczej cię nie szanują” – to jedyna wskazówka, jaką może dać synowi.

A dramat chłopca narasta. Aż do chwili, gdy z pistoletem w ręku stanie w drzwiach szkoły.

„Nasza klasa” porównywana jest do „Słonia” Gusa Van Santa. Nawet sam Raag przyznaje, że amerykański film stał się dla niego inspiracją. Ale te dwa obrazy różnią się w sposób zasadniczy. Amerykanin zadawał pytania, Estończyk daje odpowiedzi.

W „Naszej klasie” chłopak strzela, bo już nie może dalej znosić upokorzeń. To z jego strony desperacki odwet. Przejaw rozpaczy. Raag wskazuje palcem: winni za tę tragedię są uczniowie nietolerujący inności, nie dość uważna rodzina, szkoła obojętna na patologię.

Bohaterowie „Słonia” nie mścili się na kolegach za odrzucenie, nie wpadali w furię dlatego, że nauczyciel ich źle potraktował. Ich zachowania nie dawało się racjonalnie wytłumaczyć. Van Sant, analizując tragedię w Columbine, odtwarzał klimat, w jakim dojrzewają dziś młodzi ludzie. Pokazywał ich samotność, rozpad społecznych więzi. A przede wszystkim normalność zabójców.

W „Słoniu” samodestrukcję poprzedzoną straszliwą zbrodnią planowali zwyczajni chłopcy z niepatologicznej rodziny. Co sprawiło, że przestali wierzyć w przyszłość? Świat nie nauczył ich, jak wielką wartością jest ludzkie życie, ale kogo za to winić? Jałowość dnia codziennego? Zbyt wielką wolność, jaką konsumpcyjne społeczeństwo zafundowało swoim dzieciom? Czas, w którym media codziennie wypluwają setki informacji o zbrodniach, wojnach, aktach terrorystycznych?

I tu, i tu szkolna strzelanina. Ale pytania z filmu Van Santa wydają się ciekawsze i głębsze niż proste diagnozy Raaga. Van Sant opowiada o współczesnym świecie, „Nasza klasa” jest rodzajem sprawnie zrealizowanej publicystyki opisującej społeczną patologię.

W jednej z pierwszych scen widzimy pistolet. Należy on do ojca Joosefa – chłopaka innego niż wszyscy, zamkniętego, wyciszonego. Upokarzanego i bitego przez kolegów. I już wiemy, że w finale ta broń wypali.

Ilmar Raag pokazuje udrękę młodego bohatera. Dzieli film na siedem części – kolejne dni, podczas których narastają przemoc i okrucieństwo. W obronie Joosefa staje tylko jeden chłopak – szkolny sportowiec wychowany na wsi, z wpojonym poczuciem honoru i sprawiedliwości. Inni, ulegli wobec swego przywódcy, albo pastwią się nad ofiarą, albo kibicują oprawcom w milczeniu, z ciekawością, bez cienia dezaprobaty.

Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!