Biblia, czyli zbiór ksiąg będących podstawą chrześcijaństwa i judaizmu, od zawsze wpływała na twórców i sztukę. Naturalnym więc biegiem rzeczy stała się inspiracją także dla kina. Już w 1897 roku podjęto próby sfilmowania jej fragmentów, a zawarte w niej opowieści – zwłaszcza Starego Testamentu – zaczęto traktować jako zestaw gotowych scenariuszy.
Z czasem powszechną praktyką stało się jednak, że autorzy filmów biblijnych dość swobodnie podchodzili do opowieści i postaci Pisma Świętego, niekiedy bardzo odbiegając od pierwowzoru.
Spośród postaci Starego Testamentu najczęściej na ekranach pojawiał się Mojżesz. Nic w tym dziwnego: Księga Wyjścia, poczynając od pełnych dramatycznego napięcia narodzin w czasach prześladowań ludu Izraela i uratowania przez córkę faraona, poprzez odkrywanie własnej tożsamości etnicznej i religijnej aż po wyprowadzenie narodu wybranego z niewoli egipskiej, ukazuje postać barwną, wielowymiarową, człowieka wiary i czynu.
Takich bohaterów kino kocha najbardziej. Pierwszy film, w którym pokazano życie Mojżesza, powstał już w 1905 roku. W tę postać wcielali się później m.in. Charlton Heston, Burt Lancaster, Ben Kingsley.
Ridley Scott, niekwestionowany mistrz filmowej narracji („Obcy – ósmy pasażer Nostromo", „Łowca androidów", „Thelma i Louise", „Gladiator"), w swym 22. filmie fabularnym zainteresował się po raz pierwszy tematyką biblijną, a konkretnie postacią Mojżesza.