Wołyń, reż. Wojciech Smarzowski
Wyd. Galapagos
To jeden z najważniejszych filmów, jakie powstały w Polsce w ostatniej dekadzie. Wprawdzie pominięty przez jury festiwalu w Gdyni, ale potem słusznie doceniony przez widzów, krytyków i filmowców. W kinach „Wołyń” obejrzało prawie 1,5 mln widzów, a potem przyznało mu Orła publiczności. Krytycy uhonorowali go Złotą Taśmą (ex aequo z „Ostatnią rodziną”) dla najlepszego polskiego filmu roku 2016, a członkowie Polskiej Akademii Filmowej obsypali Orłami.
Trzeba dużo odwagi, by zrobić taki film. Opowieść o losach młodej dziewczyny zakochanej w ukraińskim chłopcu, a wydanej za mąż za zamożnego polskiego sołtysa reżyser rzucił na tło dramatycznych wydarzeń rzezi Polaków na Wołyniu w 1943 roku.
Wojciech Smarzowski pokazał całą złożoność historii, oddał niejednostronnie okoliczności tej krwawej tragedii. Ale najważniejsza jest w jego filmie chwila, w której chłopi ukraińscy chwytają siekiery, by razem z banderowcami zabijać własnych sąsiadów. Bo w pełnym podziałów, nienawiści i frustracji świecie, czasem wystarczy iskra, by wszystko wymknęło się spod kontroli.