Francja, przełom maja i czerwca 1940 roku. Operacja „Dynamo": ewakuacja żołnierzy Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego oraz części wojsk francuskich i belgijskich otoczonych przez siły niemieckie w okolicach Dunkierki. Z 400 tysięcy wojskowych udało się wtedy wywieźć ok. 330 tys.
Na ekranie kilku Brytyjczyków ucieka przed niemieckimi kulami. Przeżyje jeden z nich. Dotrze na bezkresną, piaszczystą plażę, gdzie w długich rzędach stoją żołnierze, jak w kolejkach, czekając na okręty, które mają ich wywieźć z linii frontu. Z piekła, gdzie przedzierają się przez aliancką ochronę niemieckie samoloty, zrzucając bomby i siejąc śmierć.
Christopher Nolan zrobił film o wydostawaniu się z piekła. Tu nie ma bitwy – akcja zaczyna się już po niej. Tu nie ma polityki ani niczyich racji. Nie ma wreszcie bohaterstwa, co najwyżej trafia się jakiś ludzki odruch. Są za to: potworny strach i wola życia, instynktowna, niemal zwierzęca. Próba uratowania się z pożogi.
Reżyser nie epatuje widza niczyimi losami. Tak naprawdę pokazuje anonimowych ludzi. Z masy wyławia pojedyncze osoby: chłopaka, który w pierwszych scenach uciekał przez miasto, dwóch pilotów myśliwców, brytyjskiego dowódcę. Niewiele o nich wiemy. Nie mamy pojęcia, kim są, skąd pochodzą. Piloci dopiero w ostatnich sekwencjach filmu zdejmą z twarzy maski i ochronne okulary.
Historia o przetrwaniu
W „Dunkierce" nikt nie wykrzykuje patriotycznych haseł, nie pokazuje zdjęć dziewczyny, która gdzieś na niego czeka. Jedynymi osobami, o którym wiemy cokolwiek więcej, są dwaj mężczyźni – ojciec i syn, płynący prywatną łodzią do wybrzeży Francji, by pomóc w ewakuacji.