Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby pewnego dnia wyszło na jaw, że dostęp do nowatorskiej terapii ma tylko wybrana grupa chorych. I to nie ci, którzy jej najbardziej potrzebują, ale ci, którzy mają właściwy kolor skóry.Według naukowców z University of Michigan stoimy właśnie przed podobnym zagrożeniem. Wiąże się ono z możliwościami wykorzystania komórek macierzystych. Azjaci i Afrykanie mogą odnieść z ich użycia mniejsze korzyści niż osoby pochodzenia europejskiego (w domyśle biali) – na łamach "New England Journal of Medicine" ostrzegają Amerykanie. A to dlatego, że większość linii komórkowych, nad którymi w wielu laboratoriach na świecie pracują obecnie uczeni, została pobrana od potomków mieszkańców Starego Kontynentu.
– Spodziewaliśmy się ich nadreprezentacji. Sami jednak byliśmy zaskoczeni, że zróżnicowanie linii komórkowych jest aż tak małe – mówi agencji AFP Sean Morrison, kierownik badań. Dlaczego powinno być ono większe? – Ponieważ poszczególne grupy etniczne mogą inaczej reagować na zaaplikowaną im terapię – tłumaczy naukowiec.
[srodtytul]Premiera na miarę przełomu [/srodtytul]
W ten sposób Morrison wyraził głośno pogląd uważany dzisiaj za niepoprawny politycznie. To, że ludzie różnią się od siebie pod względem koloru skóry i – co ważniejsze – idą za tym dalsze odmienności.
– Przykładowo, w porównaniu z białymi mieszkańcami Stanów Zjednoczonych Afroamerykanie trzy razy częściej chorują na przerost mięśnia sercowego i aż dziesięciokrotnie częściej cierpią na niewydolność nerek – mówi "Rz" prof. Jerzy Nowak, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu. Za częścią tych przypadków stoi zapewne niezdrowy tryb życia. Rozwój każdej choroby ma bowiem podłoże wieloczynnikowe; liczą się nie tylko geny, ale i środowisko. – Jednak przy tak istotnych różnicach epidemiologicznych składnik genetyczny musi być duży – podkreśla prof. Nowak. Fakt ten nie mógł umknąć firmom farmaceutycznym. W rezultacie w 2005 roku na amerykańskim rynku pojawił się pierwszy lek etniczny – BiDil. Działająca za oceanem Agencja ds. Leków i Żywności (FDA) zaakceptowała go jako środek służący do leczenia niewydolności serca u Afroamerykanów. Z powodu swojego specyficznego charakteru jego premiera została skrzętnie odnotowana przez media. Jak donosiły, to istotny krok w kierunku tzw. medycyny spersonalizowanej. Polega ona na dopasowaniu leku do genomu chorego.