Czy myślał pan o prezydenturze?
Nie myślałem. Jest wielu lepiej do tego przygotowanych polityków. Moje doświadczenie polityczne jest skromne, choć służba dyplomatyczna stanowi jego istotną część. Ale prezydent zajmuje się głównie polityką wewnętrzną i – mimo wszystko – partyjną. Jeśli miałbym startować w wyborach prezydenckich, musiałbym poszerzyć swoją wiedzę na temat różnych problemów – ochrony zdrowia, edukacji, sądownictwa. Dzisiaj nie odnajduję się w żadnym z tych obszarów. Kiedy byłem dziennikarzem, przez 20 lat zajmowałem się polityką zagraniczną.
Ale zarówno KO, jak i PiS zakładają, że głównym tematem kampanii będzie bezpieczeństwo.
To prawda. Cytując ministra Radosława Sikorskiego, „czasy się zmieniły”. Dodam, że proces ten zaczął się przed 24 lutego 2022 roku, a teraz przyspiesza. Architektura bezpieczeństwa Europy musi się wobec tego zmienić.
Zwycięstwo Donalda Trumpa to szansa czy zagrożenie?
Nie chcę kreślić czarnych wizji, jednocześnie niektóre z personalnych decyzji Donalda Trumpa mogą nas niepokoić. Posłom PiS, skandującym w Sejmie jego nazwisko, zalecałbym więc ostrożność, bo w najbliższym otoczeniu amerykańskiego prezydenta są politycy, których stanowisko wobec wojny w Ukrainie jest raczej sprzeczne z naszym interesem. Takich hołdów mieliśmy zresztą w polskiej historii zbyt wiele.
Czytaj więcej
Amerykanie uznali, że jest problem z demokracją, ale wyborcy Donalda Trumpa zagrożenie dla niej zobaczyli w establishmencie, który odbiera im głos - mówi Marcin Fatalski, amerykanista.
Prezydent Trump ma określone poglądy na temat tego, kiedy i w jaki sposób powinna zakończyć się wojna Rosji z Ukrainą. To wypadkowa kilku czynników. Ma swoje obsesje, jest pamiętliwy i nosi urazy: z tyłu głowy ma np. rozmowę z Wołodymyrem Zełenskim o prowadzonych w Kijowie interesach syna Joe Bidena – Huntera, bezskutecznie naciskał wówczas na prezydenta Ukrainy, aby zintensyfikował śledztwo w tej sprawie.