Sprawa rozpatrywana przez SA dotyczyła znanego lokalnej społeczności właściciela zakładów mięsnych, który po przejęciu interesu postanowił przekształcić je w fabrykę. Realizację planu miało poprzedzić kilka publicznych debat z mieszkańcami, którzy mocno krytykowali jego założenia. Udział w nich brał również mężczyzna, który przebieg rozmów transmitował na swoim internetowym blogu i który również negatywnie odnosił się zarówno do przedstawianych rozstrzygnięć, jak i do działalności byłych już zakładów. Po tych spotkaniach przedsiębiorca pozwał mieszkańca za naruszenie jego dóbr osobistych, domagając się między innymi zapłaty zadośćuczynienia, początkowo w wysokości 20 tys. zł. Sądy obu instancji oddaliły jednak to powództwo.
- Uzasadniając rozstrzygnięcie w niniejszej sprawie nie można też abstrahować od zarzucanego przez pozwanego działania powoda, w celu wywołania „efektu mrożącego” debatę publiczną – wskazał sąd apelacyjny w uzasadnieniu do prawomocnego wyroku. I dodał: - Dotyka to bowiem problemu tzw. strategic lawsuit against public participation (SLAPP), które można przetłumaczyć jako strategiczne działania prawne zmierzające do stłumienia debaty publicznej.
SA wyjaśnił, że chodzi o „inicjowanie postępowań sądowych w stosunku do osób prowadzących aktywność zwracającą uwagę społeczeństwa na nieprawidłowości w sprawowaniu władzy lub działaniu biznesu”. - Nie przesądzając kwestii czy taki był rzeczywisty motyw niniejszego pozwu, sąd orzekając w tego typu sprawach winien z dużą ostrożnością podchodzić do żądań, które w istocie mogłyby prowadzić do takiej sytuacji – zastrzegł.
Przypomniał także, że Parlament Europejski potępił stosowanie strategicznego powództwa, które zmierzać miałoby do stłumienia debaty publicznej, w celu „uciszenia lub zastraszenia dziennikarzy i mediów śledczych oraz tworzenia atmosfery strachu w odniesieniu do niektórych z poruszanych przez nich tematów”.
W nawiązaniu do rozpatrywanej sprawy sąd podkreślił, że jeszcze przed planowaną zmianą profilu działalności zakładów, inspektorat ochrony środowiska wykazał, że dochodziło w nich do nieprawidłowości, a w trakcie ich pracy słyszane były m.in. odgłosy dowożonych do uboju zwierząt. Przypomniał też, że spotkania, w trakcie których miało dojść do naruszenia dóbr, poprzedziło m.in. zebranie kilkuset podpisów mieszkańców, którzy sprzeciwiali się planom przedsiębiorcy oraz programami interwencyjnymi w radiu i telewizji, w których negatywnie wypowiadali się oni na temat inwestycji.