Czy obecny wzrost zakażeń jest niepokojący czy to normalny etap przebiegu epidemii?
Jeśli chodzi o liczbę przypadków w różnych województwach, tych jawnych klinicznych, to one w ostatnich dniach uległy istotnemu zmniejszeniu. Co nie znaczy, że ich nie ma. Na wynik publikowanych danych o liczbie zakażonych w Polsce nakładają się wyniki badań przesiewowych prowadzonych głównie w jednym regionie na określonych grupach pracowników- co zawyża liczbę potwierdzonych zakażeń. Wcześniej nie robiliśmy tylu badań, być może ze względów finansowych lub politycznych, to i przypadków było niewiele. A przecież większość ekspertów uważała, że ich jest znacznie więcej. Osobiście sądzę opierając się na danych klinicznych z Chin i Włoch, że zakażonych jest przynajmniej pięć razy więcej (badania w kierunku SARSCoc2 robiliśmy praktycznie wyłącznie u osób objawowych lub wśród personelu medycznego), bowiem objawy kliniczne ma co piąty zakażony. Być może jednak ma racje dr Paweł Grzesiowski, że zakażonych koronawirusem może być nawet milion Polaków, o czym nie wiemy, bo testów przeprowadzanych jest wciąż zbyt mało. Nie robimy wystarczającej liczby badań, to nie znamy realnej liczby chorych. Ciągle powstają nowe ogniska i to najczęściej w dużych zakładach pracy czy DPS, gdzie zakażenie przenoszą zwykle bezobjawowi nosiciele. Przecież nikt kaszlącej gorączkującej osoby nie dopuści do pracy. Niestety badania przesiewowe prowadzone są tylko wśród górników na Górnym Śląsku, którzy są dla każdej władzy trudną grupą społeczną, szczególnie jeśli zaczynają protestować na ulicy. Jakby zrobić badania przesiewowe w każdej kopalni w Lubinie, w zagłębiu lubelskim, w koszarach itd., to tych przypadków prawdopodobnie będzie zdecydowanie więcej.
Można było uniknąć tworzenia się ognisk i gwałtownych wzrostów zakażeń?
Na początku było za mało testów i jedynie osoby objawowe klinicznie, które trafiały do szpitala, miały wykonywane badania i to często z wielodniowym opóźnieniem. Na początku epidemii nikt w tych wielkich zamkniętych społecznościach, jakim są zakłady pracy, nie miał robionych badań przesiewowych, a niektóre kraje tak robiły. Takie badania zmniejszyłyby ryzyko szerzenia się zakażeń. Tak doprowadzono do tragedii na Śląsku, której można było uniknąć. W tych kopalniach, gdzie niewątpliwe warunki sprzyjają szerzeniu się zakażenia zaczęto dopiero niedawno robić testy przesiewowe i wyszła statystyka przerażająca. Na szczęście nie są to w większości osoby chore, ale zwykle bezobjawowe, młodzi zdrowi silni ludzie, którzy niestety mogli i mogą szerzyć nieświadomie zakażenie na inne osoby czy swoje rodziny. Ostatnio poluzowano, słusznie, ograniczenia żeby ratować gospodarkę, która jak powiedział premier Jarosław Gowin, posiada rezerwy finansowej jedynie na trzy miesiące. Niestety nie wszędzie egzekwuje się przestrzegania dalej obowiązujących rygorów, choćby noszenia maseczek czy zachowywanie dystansu w pomieszczeniach zamkniętych, i nie karze się ludzi za ich łamanie. Trzeba przestrzegać absolutnie tych ograniczeń, które jeszcze są. To jak społeczeństwo świetnie przestrzegało tych ograniczeń na początku, to teraz w pewnym znacznym odsetku ostentacyjnie albo bezmyślnie je łamie. Nie ma lepszej metody w walce z epidemią, jak utrzymywanie dystansu, mycie rąk i noszenie masek w pomieszczeniach zamkniętych czy na zatłoczonych ulicach. Tak musi być, bo mamy epidemię, która nie ustępuje, choć z pewności liczba przypadków w okresie letnim już jest i będzie mniejsza, chyba że całkowicie zlekceważymy dalej obowiązujące ograniczenia.