Rząd Argentyny boryka się z inflacją, jakiej nie notowano w tym kraju od 32 lat. W sierpniu wyniosła 124,4 proc. w ujęciu rocznym, ceny skoczyły o 12,4 proc. wobec lipca. W Buenos Aiers zdecydowano, że dane o wzroście cen bedą od teraz ogłaszane co tydzień. A rząd zbada dokładniej przyczyny szalonego wzrostu cen.
„W każdym piątek będziemy ogłaszać tygodniowy raport o inflacji” — poinformował we wpisie na dawnym Twitterze sekretarz resortu gospodarki, Gabriel Rubinstein. Oprócz tego Sekretariat Polityki Gospodarczej będzie ogłaszać co miesiąc, niezależnie od urzędu statystycznego INDEC, dane o wzroście cen konsumpcyjnych. Pierwszy taki raport ogłosił triumfalnie tygodniowy spadek inflacji: w dniach 4-10 września ceny wzrosły o 2,1 proc. po szczycie 4,8 proc. w trzecim tygodniu sierpnia. „Uważamy, że następne dane tygodniowe wykażą umocnienie się tendencji spadkowej” — cytuje AFP opinię autorów tego raportu.
Czytaj więcej
W Buenos Aires pojawiają się pomysły, by pozbyć się peso i przyjąć w jego miejsce dolara. Miałoby to pomóc rozwiązać problem inflacji.
Podanie w połowie ostatnie tygodnia, że ceny w sierpniu wzrosły o 12,4 proc. wobec lipca, o 80 proc. od początku roku wywołało poważne obawy, że inflacja nękająca ciągle trzecią gospodarkę Afryki Łacińskiej wymknie się spod kontroli w okresie zwiększonej niepewności przed wyborami prezydenckimi 22 października. W kraju, który od kilkunastu lat notuję dwucyfrowy wzrost cen oczekiwania inflacyjne mogą stać się czynnikiem przyspieszającym niezadowolenie społeczne, a rządowi zależy na obniżeniu temperatury.
- Oddźwięk inflacyjny jest bardzo psychologiczny, ale trzeba też brać pod uwagę wpływ socjo-emocjonalny wywoływany ciągłym spoglądaniem w telefonie komórkowym na liczby podawane w czasie rzeczywistym, podobnie jak prognoza pogody. Częste powtarzanie danych liczbowych prowadzi podświadomie do dramatu wywołującego niepokój — wyjaśnił dziennikowi „La Tribune” Michel-Pierre Chélini, profesor historii ekonomii uniwersytetu regionu Artois.