Niemcy będą w tym roku najgorzej radzącą sobie dużą gospodarką Unii Europejskiej. Tak wynika z najnowszych prognoz Komisji Europejskiej – i nie tylko z nich. Analitycy Komisji Europejskiej wskazują, że PKB Niemiec ma się w tym roku skurczyć o 0,4 proc., podczas gdy jeszcze w maju prognozowali 0,2 proc. wzrostu. Projekcja dla zwyżki PKB Niemiec na przyszły rok została ścięta z 1,4 proc. do 1,1 proc. Bundesbank i Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewają się, że PKB Niemiec spadnie w tym roku o 0,3 proc., a monachijski instytut Ifo prognozuje spadek o 0,4 proc. Mediana prognoz analityków z prywatnych instytucji finansowych, zebranych przez agencję Bloomberga, mówi o spadku o 0,3 proc. Najbardziej pesymistyczna z nich (autorstwa analityków Handelsblatt Research Institute) przewiduje skurczenie się PKB o 0,7 proc., a najbardziej „bycza” (autorstwa analityków CaixaBanku) wzrost o 0,2 proc.
W drugim kwartale gospodarka Niemiec była pogrążona w stagnacji. Wzrost PKB (licząc kwartał do kwartału) był wówczas zerowy. Poprzednie dwa kwartały były spadkowe, czyli Niemcy doświadczyły technicznej recesji. Mediana zebranych przez agencję Bloomberga prognoz na trzeci kwartał sugeruje, że wzrost PKB znów będzie zerowy. Poszczególne prognozy są w przedziale od minus 0,5 proc. do plus 0,5 proc. W przypadku czwartego kwartału ten przedział wynosi od minus 0,3 proc. do plus 0,6 proc., a mediana prognoz wynosi 0,1 proc. O tym, że gospodarka Niemiec jest osłabiona, mówił w ostatnich tygodniach m.in. Bundesbank. Sierpniowy odczyt wskaźnika PMI dla niemieckiego przemysłu wyniósł zaledwie 39,1 pkt, był on trochę lepszy niż w lipcu, ale lipcowy odczyt był najgorszy od maja 2020 r. (Jeśli PMI jest poniżej 50 pkt, to sugeruje to recesję w danym sektorze. Im jest on niżej, tym gorsza koniunktura.) Zamówienia fabryczne spadły w lipcu aż o 11,7 proc., czyli najbardziej od pandemicznych lockdownów z kwietnia 2020 r. Niepokojący był też spadek PMI dla sektora usług z 52,3 pkt w lipcu do 47,3 pkt w sierpniu. Czy to tylko oznaka przejściowych, cyklicznych problemów gospodarki niemieckiej, czy mamy do czynienia z poważniejszym kryzysem u naszego zachodniego sąsiada?
Czytaj więcej
Mimo że gospodarka za Odrą złapała ostatnio zadyszkę, to polskie spółki giełdowe nadal widzą ogromne perspektywy rozwoju działalności.
Wysyp problemów
Niemcy były już kiedyś nazwane „chorym człowiekiem strefy euro”. Po raz pierwszy takiego określenia użył w 1999 r. magazyn „The Economics”. Przez kilka kolejnych lat toczyły się dyskusje o słabych punktach gospodarki RFN, aż w 2003 r. rząd Gerharda Schrödera wdrożył program reform strukturalnych znany jako „Agenda 2010”. Następnych kilkanaście lat to okres, w którym powszechnie chwalono niemiecki model rozwoju gospodarczego. Jedynie nieliczni ekonomiści wskazywali na jego słabości, takie jak zbytnie uzależnienie od eksportu i od stosunkowo tanich surowców energetycznych z Rosji, a także zbyt małe inwestycje w modernizację infrastruktury. Obecnie słabości niemieckiego modelu wychodzą na wierzch. Wojna w Ukrainie uderzyła w niemiecką strategię energetyczną, błędy związane z „zieloną transformacją” uderzyły w opłacalność produkcji przemysłowej w Niemczech, a osłabienie gospodarki chińskiej zaszkodziło eksportowi.