Wskazania indeksu cen konsumpcyjnych (CPI) budzą niedowierzanie części obserwatorów od początku roku. W tym czasie spadek cen mierzony tym wskaźnikiem każdego miesiąca był głębszy, niż przeciętnie przewidywali ekonomiści. Powiększyła się też różnica między wskazaniami CPI a tzw. zharmonizowanego indeksu cen konsumpcyjnych (HICP), obliczanego przez Eurostat. Według pierwszego z tych wskaźników w ub.r. ceny w Polsce spadały średnio w tempie 0,9 proc. rok do roku, a według drugiego, w tempie 0,7 proc. Jednak w I kwartale br. wskaźnik GUS nadal pokazywał deflację na poziomie 0,9 proc., a unijny wskaźnik sugerował, że wyhamowała ona do 0,3 proc.
Wiadomo, że rozbieżności we wskazaniach CPI i HICP wynikają częściowo z różnic w składzie koszyków dóbr i usług, których ceny indeksy te odzwierciedlają, ale Rada Polityki Pieniężnej – jak przyznają nieoficjalnie jej członkowie – i tak jest tym zjawiskiem zaniepokojona.
Ekonomistów dziwią też rozbieżności w trendach cenowych między Polską a innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej: deflacja w Czechach i na Węgrzech była płytsza niż nad Wisłą i szybciej się skończyła. Zdaniem Williama Jacksona, ekonomisty z firmy analitycznej Capital Economics, dynamika cen w Polsce – zarówno mierzona CPI, jak i HICP – jest zaniżona. Szczególnie podejrzana jest w jego ocenie dynamika cen odzieży i obuwia: w Polsce spadają one nieprzerwanie od kilkunastu lat, czego w innych krajach regionu nie widać.
W zeszłotygodniowej analizie Jackson zauważył, że kwestia ta ma znaczenie dla obrazu koniunktury w Polsce. Jeśli stosowana przez GUS metodologia pomiaru cen odzieży i obuwia ma wpływ także na tzw. deflator PKB – wskaźnik, za pomocą którego urząd koryguje nominalny wzrost PKB o wpływ zmiany cen – urząd statystyczny może systematycznie zawyżać tempo wzrostu gospodarki (o około 0,2 pkt proc. rocznie).
Do innych wniosków doszli jednak ekonomiści PKO BP. Jak zauważyli, ostatnio deflator był akurat podejrzanie wysoki. To oznaczałoby, że GUS zaniżał wzrost PKB. Według nich inne dane (np. z rynku pracy) potwierdzają, że gospodarka ma się lepiej, niż sugeruje dynamika PKB.