Inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W wakacje jednak daje gospodarstwom domowym odpocząć. W lipcu, jak oszacował wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł o 15,5 proc. rok do roku, tak samo jak miesiąc wcześniej. Pomijając luty br., gdy w życie weszły czasowe obniżki podatków pośrednich (zwłaszcza VAT) w ramach tzw. tarczy antyinflacyjnej, był to pierwszy przypadek od czerwca 2021 r., gdy inflacja nie przyspieszyła. W kolejnym szacunku, uwzględniającym więcej danych, może się nawet okazać, że nieco spadła.
W porównaniu z czerwcem CPI wzrósł o zaledwie 0,4 proc. – tak samo jak w lipcu ub.r. Nie licząc lutego, zaburzonego przez wpływ tarczy, to najmniejsza zwyżka tego wskaźnika od sierpnia 2021 r. W poprzednich miesiącach zwyżki cen dochodziły nawet do 3,3 proc. miesięcznie.
Presja krajowa słabnie
Spośród najważniejszych dla konsumentów kategorii towarów w lipcu ponownie najbardziej – o 36,8 proc. rok do roku – podrożały paliwa do prywatnych środków transportu. Ale w czerwcu ceny wzrosły aż 46,7 proc. rok do roku. W stosunku do poprzedniego miesiąca paliwa potaniały według GUS o 2,6 proc., przy czym część analityków uważa, że to wynik niedoszacowany. – Dane wysokiej częstotliwości z portali branżowych wskazują na nieco silniejszą zniżkę cen paliw. Nastąpiła ona jednak w drugiej połowie miesiąca, a GUS zbiera dane w pierwszej połowie miesiąca. Finalny odczyt inflacji może więc uwzględniać silniejszy spadek cen paliw – tłumaczy Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Czytaj więcej
- Impuls inflacyjny wygasa, bo od maja ceny wielu surowców, produktów rolnych czy materiałów budo...