Luksus na kołach wrzucony w koszty

Zdecydowaną większość aut za miliony złotych kupują firmy. Także te najmniejsze. Jeśli już wybierają Lamborghini czy Astona Martina, to w najdroższej wersji.

Publikacja: 01.07.2013 02:00

Luksus na kołach wrzucony w koszty

Foto: ROL

W ciągu ostatnich czterech lat większość aut marki Rolls–Royce zakupiły w Polsce firmy leasingowe. Ale nie tylko. Wśród nabywców znalazł się producent przypraw, który w 2011 roku kupił model Ghost.

– Na luksus z najwyższej półki pozwalają sobie ci przedsiębiorcy, którzy osiągnęli pewną stabilizację, a ich firmy odpowiedni poziom przychodów. Często są to firmy rodzinne – mówi Jerzy Wonka, dyrektor ds. rozwoju wywiadowni gospodarczej InfoCredit. „Businessweek" dotarł do jej raportu opisującego rynek firmowych samochodów.

Właściciel innej dużej firmy z branży spożywczej zafundował sobie w 2010 roku dwie sztuki Rolls–Royce'a Phantom. Ten sam przedsiębiorca trzy lata temu odnawiał całą swoją flotę. Kupił Mercedesa SLS AMG (blisko milion złotych). Do tego dwa Nissany GT–R (wersja podstawowa za ponad pół miliona złotych, dopłata za fotele z włókien węglowych to np. 61 tys. zł, a za ładniejsze dywaniki pod nogi 500 zł), cztery Mercedesy klasy S. Oraz na deser Porsche Cayenne. Rok wcześniej zdecydował się na zakup Lamborghini Murcielago.

Ta ostatnia marka w latach 2008–2012 kupowana była w zdecydowanej większości przez leasingodawców na długoterminowy wynajem. Trudno zatem ustalić, do czyjego garażu włoskie auta trafiały. Ale kilka firm kupiło je na własność. Wśród nich znalazła się niewielka spółka z branży IT, która zdecydowała się na Murcielago. Z kolei średniej wielkości producent wyrobów z tworzyw sztucznych kupił sobie w 2010 roku model Gallardo.

Fanem Ferrari jest producent urządzeń biurowych. W 2012 roku zarejestrował dwa auta tej marki – modele 458. Wśród amatorów sportowych samochodów znalazła się również firma doradcza, która jest spółką córką zagranicznej korporacji. Trzy lata temu postanowiła kupić Aston Martina V8 Vantage Roadster. W ten sposób wysoko podniosła poprzeczkę w firmowej flocie: wcześniejszymi zakupami były „tylko" BMW X5 oraz X6.

Co ciekawe, zakupy najdroższych aut wcale nie są domeną firm najbardziej znanych lub największych. Przykładowo w 2012 roku mikrofirmy z zatrudnieniem nie wyższym niż 10 osób kupiły cztery Ferrari. To tyle samo co przedsiębiorstwa średnie i tylko o trzy sztuki mniej niż firmy duże, zatrudniające ponad 250 pracowników i osiągające roczne obroty w wysokości co najmniej 50 mln euro. W przypadku Maserati proporcje były jak 1:1.

Udział mikrofirm jest znaczący także w modelach premium. W ostatnim roku obowiązywania sławetnej kratki pozwalającej odpisać od ceny auta cały VAT to właśnie drobni przedsiębiorcy kupowali drogie Mercedesy, BMW czy Lexusy. W salonach Infiniti terenówki FX35 i FX50 sprzedawano w najbardziej „wypasionych" wersjach. Tych podstawowych, najtańszych, nawet nie zamawiano u producenta. – Jeśli ktoś wybierał luksus, to całościowo. Nie ze zwykłym tempomatem, ale inteligentnym, adaptacyjnym. Do tego zestaw nagłośnienia Bose i system zapobiegania niekontrolowanej zmianie pasa ruchu – mówi przedstawiciel importera.

Jak twierdzi InfoCredit, ogromny wpływ na zakupy mają notowania złotego. W marcu 2009 roku za euro płacono nawet 4,8 zł. Przy takim kursie za auto trzeba byłoby zapłacić ponad jedną dziesiątą więcej niż dziś. W przypadku tych superluksusowych, kosztujących blisko milion złotych różnica jest równowartością przyzwoitego samochodu klasy średniej. – Tym można byłoby tłumaczyć załamanie sprzedaży bardzo drogich aut w roku 2009 – tłumaczy Wonka. – Teraz sprzedaż jest wyższa, ale zarazem niższy jest kurs euro, który do kwietnia był stabilny i wynosił 4,10–4,15 zł.

Więcej w najnowszym numerze Bloomberg Businessweek: http://sklep.rp.pl/sklep/bloomberg_businessweek.php

Biznes
GPW: Spółki z sektora medycznego pod lupą
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Biznes
Wojna celna Trumpa zawieszona, przemysł w Europie się stabilizuje, a Wielka Brytania chce resetu z UE
Biznes
Sądne dni w sporze o imperium Zygmunta Solorza
Biznes
Ontario zakazuje prowadzenia interesów z firmami z USA. Silny cios w Elona Muska
Biznes
Szef MAP Jakub Jaworowski ostrzega spółki. Chodzi o wydatkowanie środków publicznych