Anwil, firma zależna Orlenu, kilka dni po wstrzymaniu produkcji nawozów postanowiła o powtórnym uruchomieniu instalacji. Dlaczego? „Widzimy olbrzymie zapotrzebowanie ze strony branży spożywczej, ale też medycznej, w tym transplantologii, na skroplony CO2 oraz suchy lód. Mając na uwadze potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce, zdecydowaliśmy o uruchomieniu instalacji nawozowych, co umożliwi przywrócenie również dostaw półproduktu wytwarzanego we włocławskim zakładzie produkcyjnym – surowego CO2” – tłumaczy w komunikacie Daniel Obajtek, prezes Orlenu. Nie wyjaśnia jednak, dlaczego przed wstrzymaniem produkcji nie uwzględniono tych czynników. Zapytaliśmy Orlen o to, w ilu procentach chce wykorzystywać posiadane moce. Do chwili zamknięcia tego numeru „Rz” nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Gaz nadal jest drogi
CO2 to produkt uboczny w działalności Anwilu, powstający w trakcie wytwarzania nawozów. Spółka podjęła rozmowy z jedynym jego odbiorcą w celu wznowienia dostawy tzw. surowego CO2. Będzie on wykorzystywany do produkcji i realizacji dostaw dla branż i sektorów kluczowych dla życia publicznego w Polsce, w szczególności mających znaczenie dla życia, zdrowia, bezpieczeństwa publicznego oraz zapewnienia dostępności towarów na rynku.
Czytaj więcej
Nikt w branży spożywczej nie ma zapasów dwutlenku węgla, bo jeszcze nigdy go nie zabrakło. Producenci piwa szukają jego dostaw w całej Europie. W wyjątkowo złej sytuacji znalazła się branża mięsna.
Po wznowieniu produkcji nawozów w Anwilu ich cena ma odzwierciedlać aktualną cenę gazu i uwarunkowania rynkowe. Ponadto spółka czeka na stabilizację sytuacji na rynku gazu i wypracowanie rozwiązań wspierających branżę nawozową. Niespełna tydzień temu, gdy Orlen podawał informację o wstrzymaniu produkcji z powodu wysokich cen gazu, kurs surowca na rynku TTF wynosił ok. 280 euro. W poniedziałek rano przekraczał 300 euro.