– Masło nie jest produktem, którym można zdziałać cuda na polskim rynku – mówi „Rz" Andrzej Grabowski, współwłaściciel grupy Polmlek, czołowej firmy mleczarskiej w kraju.
– Ale oczywiście je produkujemy, nadążając za potrzebami, które w danym momencie pojawiają się na rynku – dodaje.
W ubiegłym roku prawdziwą żyłą złota okazał się dla producentów eksport. Za granicę mogło trafić nawet 32 tys. ton polskiego masła – wynika z analizy opublikowanej przez Agencję Rynku Rolnego (ARR). To o ponad 30 proc. więcej niż w 2010 r., a o niemal 80 proc. niż dwa lata wcześniej. Kupili je od nas głównie Niemcy, Holendrzy, Czesi i Rosjanie.
W jeszcze szybszym tempie rosła wartość sprzedaży zagranicznej masła. Tylko w pierwszych trzech kwartałach 2011 r. wyniosła 119 mln euro. W podobnym okresie 2010 r. była na poziomie 75 mln euro, a w całym 2009 r. wyniosła 40 mln euro.
– Ubiegłoroczny wzrost eksportu masła to efekt wysokich cen na światowych rynkach – mówi Jadwiga Seremak-Bulge z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ). Rekord padł w październiku 2011 r. Tona masła kosztowała wówczas 4 tys. euro. Obecnie ceny spadły do poziomu 3,2 – 3,5 tys. euro. – Pomimo obniżki są nadal wysokie. Jesienią 2009 r. tona masła kosztowała 2,5 tys. euro – wyjaśnia Jadwiga Seremak-Bulge. Według prognozy ARR, w 2012 r. mimo spadku cen i umocnienia złotego jego eksport może sięgnąć 34 tys. ton.