Bank Millennium ma nową strategię. I stawia sobie za cel wzrost liczby klientów detalicznych o 20 proc., do 3,7 mln w 2028 r. Nie za mało ambitnie na tle waszych dokonań z poprzednich lat?
Ależ to jest bardzo ambitny cel. Musimy tylko wziąć pod uwagę, jak definiujemy klienta. Dla nas, po pierwsze, musi to być klient aktywny, korzystający z naszych różnych usług. Chodzi nam więc o 150 tys. klientów rocznie netto, po „wyczyszczeniu” tzw. pustych, nieużywanych kont.
A po drugie?
Chcemy, by dla 70 proc. naszych klientów Bank Millennium był głównym bankiem. Obecnie ten wskaźnik wynosi ok. 60 proc. Połączenie tych dwóch założeń oznacza, że stawiamy sobie bardzo ambitne cele, stanowiące prawdopodobnie jedno z większych wyzwań, przed którymi stoimy.
Jak chcecie zdobywać nowych klientów? Podkupywać z innych banków, czy może liczycie na młodych?
Główna grupa naszych potencjalnych nowych klientów to w szczególności osoby młode, studiujące, wchodzące dopiero na rynek pracy. Z naszych doświadczeń wynika, że ci klienci oczekują początkowo przede wszystkim dostępu do płatności mobilnych i kilku podstawowych usług. Z biegiem czasu pojawiają się kolejne potrzeby, włączając w to zakup domu i kredyt hipoteczny. Osiągnięcie bardziej zaawansowanej relacji z klientem zajmuje zwykle cztery lata. A że jesteśmy bankiem nowoczesnym, cyfrowym, to jesteśmy w stanie utrzymać klienta i przejść razem z nim pełen cykl „dojrzewania”.
O jak młodych klientach mowa?
Powiedziałbym, że ze względu na dążenie do powiększenia bazy klientów bardzo zależy nam właśnie na osobach w wieku 18–30 lat.
Będziecie specjalnie dla nich zmieniać wizerunek? Bo dla pokolenia Z banki kojarzą się z czymś nudnym.
Banki mogą wydawać się nudne, ale jednocześnie są i muszą być bezpieczne. A młodzi ludzie chcą banku, który jest nowoczesny, ale i bezpieczny.