Gdyby utrzymały się obecne tendencje w gospodarce, nie byłoby potrzeby podwyższania stóp procentowych nie tylko w tym roku, ale nawet w 2018 r. – powiedział w środę po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej jej przewodniczący Adam Glapiński. Zaznaczył jednak, że to jego osobiste zdanie. Innych członków RPP będzie namawiał jedynie do tego, żeby utrzymać politykę pieniężną bez zmian co najmniej do końca 2017 r.
Marcowe obrady tego gremium zakończyły się zgodnie z jednomyślnymi oczekiwaniami ekonomistów. W drugą rocznicę ostatniej obniżki stóp procentowych w Polsce RPP utrzymała je na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna NBP wynosi nadal 1,5 proc. Nie spełniły się jednak przypuszczenia części ekonomistów, że najnowsze prognozy Instytutu Ekonomicznego NBP zakwestionują dominujący w RPP pogląd, jakoby wzrost inflacji był przejściowy, i zmuszą ją do rozważenia podwyżek stóp w tym roku.
Krajowej presji brak
Prognozy IE NBP, sporządzone przy założeniu braku zmian w polityce pieniężnej, jako najbardziej prawdopodobny poziom inflacji w tym roku wskazują 2,1 proc., a w przyszłym roku 1,9 proc. To spora zmiana w stosunku do prognoz listopadowych, które zakładały średnioroczną inflację w 2017 i 2018 r. na poziomie odpowiednio 1,3 i 1,5 proc.
Z drugiej strony najnowsze prognozy sugerują, że po odbiciu dynamiki cen w pierwszej połowie br. później zacznie się ona znów oddalać od celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Poziom 2,1 proc. inflacja osiągnęła bowiem najprawdopodobniej już w lutym.
RPP, tak jak w poprzednich miesiącach, podkreśliła ponadto, że wzrost inflacji to niemal wyłącznie efekt wyższych niż przed rokiem cen surowców na światowych rynkach. – Wzrost inflacji w tym roku w ogóle mnie nie martwi, nie jest też specjalnie zaskakujący, biorąc pod uwagę niską bazę odniesienia (dla cen ropy – red.) z 2016 r. – powiedział na konferencji po posiedzeniu RPP jeden z członków tego gremium Łukasz Hardt. – Dla naszych decyzji kluczowe będzie to, co się będzie działo z inflacją w 2018 r. – dodał.