Prezes NBP Adam Glapiński mówił podczas konferencji prasowej 5 grudnia tak: „Tak jak wcześniej prawie połowa członków Rady się wypowiedziała w listopadzie, że prawdopodobnie po marcu zacznie się co najmniej dyskusja o obniżce stóp, to teraz jest mowa, że taka dyskusja się może zacznie od października 2025 r. Ale nie będzie to dyskusja, która doprowadzi do obniżki stóp, bo będziemy mieli prawdopodobnie do czynienia z początkiem nowej fali wzrostu inflacji. To w ogóle [moment obniżek stóp procentowych – red.] nam się przesuwa na 2026 r. Uczciwie to państwu mówię”. Tymczasem rozmawiam z panem, z Ireneuszem Dąbrowskim z RPP, czytam wypowiedzi z ostatnich dni innych członków: Henryka Wnorowskiego, Przemysława Litwiniuka, Cezarego Kochalskiego, i wszyscy mówicie o przesłankach do obniżek stóp w pierwszej połowie albo trzecim kwartale 2025 r. Gabriela Masłowska też nie wyklucza tego w 2025 r., mówi: „raczej druga połowa 2025 r. albo pierwszy kwartał 2026 r.”. Czy wobec tego to, co mówił prezes Glapiński na grudniowej konferencji, przedstawiało stanowisko całej RPP?
Sam pan doszedł do odpowiedzi. Pan prezes złamał naszą dżentelmeńską umowę, abyśmy trzymali się marca 2025 r. jako początku dyskusji o obniżkach. Nie wiem, dlaczego to zrobił, co siedzi w jego głowie? Mam nadzieję, że nie jest to podyktowane jego powiązaniami z politykami obecnej opozycji. Mógł trzymać się tego marca przynajmniej do marca – i zobaczyć co wtedy. A nie już w grudniu próbował de facto wyperswadować wszystkim członkom Rady ten moment. Bez uzgodnienia tego z innymi. Uważam, że marzec powinien pozostać w mocy. Nie widzę potrzeby, żeby to odraczać.
Poza tym wszystkie ważne banki centralne rozpoczęły już cykle luzowania polityki pieniężnej i będą je kontynuowały. Kompletnie inne zachowanie polskich władz monetarnych mogłoby powodować bardzo nieprzyjemne konsekwencje dla konkurencyjności eksporterów. I to w trudnych przecież dla nich warunkach – Europa nie rośnie i podobnie popyt na polskie towary i usługi.
Oficjalnie argumentem, który stał za tym jastrzębim pivotem prezesa Glapińskiego, były obawy o odbicie inflacji CPI w drugiej połowie 2025 r., szczególnie w ostatnim kwartale, jeśli rząd przywróci od lipca opłatę mocową na rachunkach za prąd, a od października odmrozi ceny energii dla gospodarstw domowych przy obecnych taryfach. Jednocześnie wydaje się, że w międzyczasie URE wymusi na dostawcach energii obniżkę taryf i nawet w przypadku zakończenia działań osłonowych przez rząd, ten skok cen energii od października będzie niższy. Czy widzi pan wobec tego ryzyko odbicia inflacji w drugiej połowie 2025 r. i z tego powodu ryzyko dla kontynuacji cyklu obniżek stóp? Prezes Glapiński mówił w czwartek, że gdy inflacja będzie rosła, to „nikt zdrowy na ciele i umyśle nie będzie chciał obniżać stóp procentowych”.
Po pierwsze, przecież prezes Glapiński nie wie, jakie będą taryfy. Nie ma szklanej kuli, co wiele razy udowodnił. Wygląda na to, że będą niższe niż obecnie. Po drugie, dalsze stopniowe wycofywanie tarcz mające obecnie uzasadnienie to nie inflacja (rozumiana jako rynkowy proces zmian cen w gospodarce, na który można wpływać polityką pieniężną), tylko raczej korekta administracyjna, na którą nie mamy wpływu. To się oczywiście odzwierciedli we wskaźniku inflacji, ale nie ma nic wspólnego z procesami inflacyjnymi w gospodarce. RPP w ogóle nie powinna na to reagować. Co więcej, taka korekta może spowodować zmniejszenie popytu i presji inflacyjnej na innych towarach i usługach, które nie są tak ważne dla konsumenta jak energia elektryczna.
Pan prezes Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę, abyśmy trzymali się marca 2025 r. jako początku dyskusji o obniżkach. Nie wiem, dlaczego to zrobił, co siedzi w jego głowie? Mam nadzieję, że nie jest to podyktowane jego powiązaniami z politykami obecnej opozycji.
Ludwik Kotecki, członek RPP
Czyli nie widzi pan – czy to w znoszeniu tarcz energetycznych, czy w innych miejscach gospodarki – ryzyka np. do wzrostu czy odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych?
Obecnie nie widać tego rodzaju tendencji. Wręcz w drugą stronę – raczej jesteśmy zaskakiwani słabszymi, niż wcześniej oczekiwaliśmy, informacjami o stanie gospodarki.
Na grudniowym posiedzeniu RPP przyjęła stanowisko potępiające zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie przed sejmową komisję śledczą ds. Pegasusa prof. Piotra Pogonowskiego, członka zarządu NBP. Podniósł pan rękę za tym stanowiskiem?
Nie. Po pierwsze, zarząd NBP już wcześniej przyjął swoje stanowisko w sprawie jednego ze swoich członków. Myślę, że to maksimum potrzebne w takiej sytuacji, jeśli chodzi o NBP.