Reklama
Rozwiń

Dlaczego banki w Europie upadają

Najbardziej narażone na skutki kryzysu będą banki w tych krajach, które w największym stopniu dotknie spowolnienie gospodarcze – pisze Andrzej Halesiak, dyrektorem w Departamencie Analiz Ekonomicznych Banku BPH

Publikacja: 02.10.2008 06:24

Andrzej Halesiak

Andrzej Halesiak

Foto: Rzeczpospolita

Red

Kryzys sektora bankowego w USA długo wydawał się nam, żyjącym w Europie, tragicznym, acz odległym wydarzeniem. W ostatnich dniach nasiliły się jednak objawy kryzysu w znacznie nam bliższym, europejskim systemie bankowym. Mit o tym, że europejskie banki są – ze względu na bardziej tradycyjny model biznesu – bezpieczne, właśnie upada. Najbardziej narażone na skutki kryzysu będą banki w krajach, które w największym stopniu dotknie spowolnienie gospodarcze. Jednak to, co się dzieje, wywrze wpływ na cały sektor bankowy w Europie, także w Polsce.

[srodtytul]Inny nie znaczybezpieczny[/srodtytul]

Rok temu, gdy pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu w segmencie niskiej jakości kredytów mieszkaniowych (tzw. subprime), można było mieć nadzieję, że będzie miał on głównie konsekwencje dla gospodarki USA. Dziś wiadomo, że globalizacja, która przez ostatnie lata postrzegana była jako dobrodziejstwo, powoduje, iż kryzys rozprzestrzenia się na inne kraje i kontynenty.

Europejski sektor bankowy może wydawać się relatywnie bezpieczniejszy. Jego aktywa są 2,5 razy większe niż PKB (w USA relacja ta wynosi ok. 75 proc.), co powoduje, że znacznie trudniej jest zachwiać jego stabilnością. Co więcej, sektor ten jest w znacznie mniejszym stopniu powiązany z rynkiem kapitałowym przez proces sekurytyzacji kredytów, który postrzegany jest jako jeden z głównych winowajców problemów amerykańskich. W rzeczywistości jednak europejskie banki wcale nie pozostały tak konserwatywne. Świadczy o tym np. fakt, że wiele z nich, choć ograniczało sekurytyzację własnych aktywów, to w poszukiwaniu zysków inwestowało w papiery emitowane w ramach sekurytyzacji w USA. W efekcie niektóre musiały dokonać olbrzymich odpisów z tytułu utraty wartości części aktywów. Największe dotychczas straty z tego tytułu poniosły: UBS (44 mld dol., dla porównania: z banków w USA największych odpisów dokonał Citibank – 61 mld dol.), HSBC – 27 mld, IKB – 15 mld, RBS – 14 mld, Credit Suisse – 10 mld. Według MFW łączna wielkość odpisów dokonanych dotychczas przez europejskie banki wyniosła ok. 235 mld dol., a ostateczne straty z tego tytułu mogą się okazać większe.

[srodtytul]Ryzykowna innowacyjność[/srodtytul]

Nie same odpisy są tu jednak problemem. Ich skala nie jest bowiem na tyle duża, aby zachwiać potężnym sektorem bankowym w Europie. Wydaje się, że potencjalnie znacznie większe konsekwencje mogą być związane z innym przejawem innowacyjności europejskich banków – praktyką wytransferowywania ryzyka w celu uwolnienia kapitałów banku dla eskalowania dzielności kredytowej. Choć ostatnie tygodnie przynoszą coraz więcej informacji o skali tego zjawiska, to jego rozmiary są trudne do oszacowania. Proces wytransferowywania ryzyka (np. poprzez ubezpieczanie kredytów w takich firmach jak AIG) na pozór jest bardzo korzystny dla banków. Pozwala bowiem na obniżenie ryzyka przypisanego do danego portfela kredytów, a co za tym idzie na zmniejszenie wymaganego przez regulatora kapitału zabezpieczającego ten portfel. Stosowany na masową skalę zabieg ten pozwalał na udzielanie większej liczby kredytów przy takiej samej bazie kapitałowej. Dzięki takim operacjom możliwa była szybka ekspansja aktywów banków i maksymalizacja zwrotu na kapitale. Zjawisko to bardzo dobrze widać na poziomie makro.

[wyimek]Globalizacja, która przez ostatnie lata postrzegana była jako dobrodziejstwo, powoduje, że kryzys w USA rozprzestrzenia się na inne kraje i kontynenty[/wyimek]

Aktywa sektora bankowego w strefie euro rosły w ostatnich latach znacznie szybciej niż PKB. Wspomniana już relacja aktywów bankowych do PKB (wynosząca 2,5: 1) jeszcze dziesięć lat temu wynosiła 1,8: 1. Przyspieszenie wzrostu aktywów było widoczne od 2005 r., kiedy praktyka wytransferowywania ryzyka stała się powszechna. Na poziomie mikro (poszczególnych banków) ta ekspansja przejawiała się wzrostem relacji aktywów do kapitałów poszczególnych banków. W wielu czołowych instytucjach relacja kapitałów do całości aktywów spadła poniżej 3 proc., a w niektórych nawet poniżej 2 proc. Dlaczego regulatorzy akceptowali taką sytuację? Bo ufali wprowadzanym przez siebie formułom ostrożnościowym, które bazują na założeniu, że pewnego rodzaju ryzyka można się na trwałe pozbyć. Rzeczywistość jednak zanegowała to założenie. Okazało się bowiem, że ci, którzy mieli przejąć część ryzyka związanego z działalnością bankową, sami mogą popaść w poważne tarapaty (dobitny jest tu przykład AIG) i w konsekwencji ryzyko powraca do banków, powodując konieczność odpowiedniego dostosowania bilansów albo przez wzrost kapitałów, albo przez ograniczenie aktywów.

[srodtytul]Recepta na kryzys[/srodtytul]

Konieczność dokapitalizowania pojawia się w najmniej odpowiednim dla banków momencie. Nie dość, że nie ma chętnych do inwestowania w banki, to jeszcze gospodarka zachodnioeuropejska w coraz większym stopniu odczuwa problemy w sferze realnej. Problemy te – będące efektem spadku popytu z USA, mocnego euro i załamania się rynków nieruchomości w takich krajach jak Hiszpania, Irlandia czy Wielka Brytania – powodują pogarszanie się jakości portfeli kredytowych i w ten sposób wywierają dodatkową presję na kapitały banków. Na granicy recesji balansują już dziś gospodarki Włoch i Irlandii. Wkrótce dołączą do nich kolejne kraje (w pierwszej kolejności Niemcy, Hiszpania i Wielka Brytania). W konsekwencji duża część zachodnioeuropejskiej gospodarki znajdzie się – w najlepszym razie – w fazie znacznego spowolnienia. W przypadku niektórych banków dojdzie do tego znacząca ekspozycja na przegrzane rynki Europy Środkowo-Wschodniej. Niektóre z nich już doświadczają (kraje bałtyckie) lub mogą wkrótce doświadczyć (Rumunia, Bułgaria) tzw. twardego lądowania, czyli znacznego spadku tempa wzrostu i wzrostu poziomu stóp.

Co może pomóc przetrwać obecny kryzys. Po pierwsze sektor bankowy w Europie jest znacznie większy niż w USA. Nie tak łatwo więc doprowadzić do jego załamania. Budżety gospodarstw domowych w Europie – z wyjątkiem Wielkiej Brytanii – wydają się bardziej solidne niż w USA (w USA relacja zadłużenia do rocznego dochodu przekroczyła 140 proc., podczas gdy w Niemczech kształtuje się na poziomie ok. 110 proc., we Francji 90 proc., a we Włoszech 60 proc.). Dzięki temu pogorszenie się jakości portfeli kredytowych nie powinno być tak znaczące jak w Ameryce. Na korzyść największych europejskich banków może działać także dywersyfikacja działalności. W ostatnich latach wzrosła aktywność głównych banków na skalę paneuropejską.

[wyimek]Potencjalny kryzys w europejskim sektorze bankowym miałby znacznie większe konsekwencje dla Polski niż kryzys w Stanach Zjednoczonych[/wyimek]

W 15 największych bankach udział aktywów z innych, niż siedziba centrali, krajów europejskich wzrósł przez dziesięć lat z 18 do 33 proc. Niektóre banki usadowiły się też na innych kontynentach (np. hiszpańskie w Ameryce Południowej). To powoduje, że nie są one aż tak wrażliwe na negatywne zjawiska zachodzące w jednym kraju. Jednak ta sama dywersyfikacja może utrudniać identyfikację zagrożeń (nadzór nad sektorem finansowym w Europie pozostał w dużej mierze na poziomie narodowym) i stać się źródłem rozprzestrzeniania się problemów. Jeśli bowiem któryś z dużych banków wpadnie w kłopoty, to będzie to miało negatywny wpływ na kilka systemów bankowych.

Wydaje się, że o ile sektor bankowy w Europie trudniej doprowadzić do kryzysu, o tyle – jeśli już się w nim znajdzie – efekt domina będzie potęgował jego skutki. Dlatego istnieje pilna potrzeba podjęcia radykalnych działań polegających na dekapitalizowaniu banków. Powinny się one przy tym kierować poziomem posiadanych aktywów. Ponieważ o kapitał prywatny może być trudno (sektor bankowy postrzegany jako bardzo ryzykowny, a wyceny banków są mało atrakcyjne) w wielu przypadkach nie uda się uniknąć interwencji rządów. To ostatnie będzie szczególnie powszechne w krajach, gdzie sektor bankowy narażony jest w największym stopniu (Irlandia, Wielka Brytania, Hiszpania). Próby ratowania poszczególnych banków przez ich łączenie z innymi okażą się na dłuższą metę nieskuteczne, jeśli nie będzie towarzyszyć temu dekapitalizowanie. Jednak proces konsolidacji i tak będzie następował, bo w nowych warunkach nie będzie wystarczającej ilości miejsca dla tylu co obecnie banków.

[srodtytul]Rykoszetem w Polskę[/srodtytul]

Potencjalny kryzys w europejskim sektorze bankowym miałby znacznie większe konsekwencje dla Polski niż kryzys w USA. Większość banków działających w Polsce ma zachodnioeuropejskich właścicieli. W sytuacji poważnych problemów któregoś z nich doszłoby z pewnością do tzw. drenażu płynności (dostępne środki lokalnego oddziału byłyby odpożyczanie do banku matki), co ograniczałoby możliwość rozwoju akcji kredytowej. Bardzo prawdopodobne byłyby również zmiany właścicielskie (jako efekt przejęć w sektorze lub skutek wyprzedaży lokalnych aktywów). Koszt kapitału w polskim sektorze bankowym, który dziś wydaje się wysoki, najprawdopodobniej jeszcze wzrośnie. Z tych względów w szczególnie trudnej sytuacji znajdą się nowe podmioty, które właśnie wchodzą na rynek.

Patrząc szerzej, kryzys części sektora bankowego w Europie może mieć negatywny wpływ na polskie dążenia do przyjęcia euro. Można bowiem oczekiwać, że kryzys będzie rodził napięcia w funkcjonowaniu całej strefy euro (związane z jednolitą polityką monetarną bez względu na to, w jakim stanie znajdują się poszczególne gospodarki). Nie można wykluczyć, że te napięcia ograniczą skłonność do przyjmowania nowych członków.

Banki
Frankowicze wywalczyli dotąd miliardy złotych od banków
Banki
Stopy procentowe w Banku Anglii bez zmian
Banki
Cięcie stóp w Szwajcarii. Ostatnie w tym roku?
Banki
Spór o dodatkowe opodatkowanie nadmiarowych zysków banków
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Banki
Stopy procentowe w USA bez zmian. Fed podnosi prognozę dla inflacji i tnie dla PKB
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń