Tomasz Pietryga: Rzeszowska lekcja

Konrad Fijołek, trzymając się swojej roli, może pójść śladami Tadeusza Ferenca. Romansu z wielką polityką rzeszowianie mu nie wybaczą.

Aktualizacja: 14.06.2021 20:40 Publikacja: 14.06.2021 19:37

Tomasz Pietryga: Rzeszowska lekcja

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Zdecydowana wygrana Konrada Fijołka nie była w Rzeszowie sensacją. Rzeszowianie zagłosowali tak, jak robili to przez ostatnich 20 lat, wskazując osobę, która daje największą gwarancję, że zaangażuje się w sprawy miasta i ma kompetencje.

Fijołek nie wygrał tych wyborów, bo był postacią ponadprzeciętną, liderem z wieloma sukcesami na koncie. Był kandydatem, który minimalnie spełniał te wymagania. Dawał nadzieję na kontynuację stylu Tadeusza Ferenca, którego mieszkańcy darzyli dużym zaufaniem, wybierając aż siedem razy na fotel prezydenta. Ferenc był politycznym outsiderem, wielkiej polityki w ratuszu było niewiele. To doceniali mieszkańcy. Z tego samego powodu namaszczenie przed wyborami przez Ferenca na swojego następcę Mariusza Warchoła, polityka z Warszawy, było dla mieszkańców ruchem niezrozumiałym i odrzuconym.

Wyciąganie ogólnopolskich wniosków z rzeszowskich wyborów jest karkołomne. Fijołek nie był kandydatem wystawionym przez opozycję, uzyskał jej poparcie na starcie wyborów. Dlatego tezy o sukcesie opozycji w Rzeszowie są mocno przesadzone, bo najpewniej Fijołek wygrałby wybory, nawet nie mając takiego poparcia.

Siłą Fijołka nie było to, że nienawidził PiS i kochał opozycję, ale to, że jako samorządowiec był autentyczny na tle pozostałych, związanych z wielką polityką kandydatów. Raczej wątpliwe, że nowy prezydent zaangażuje się w projekt samorządowców związanych z PO i wzorem Rafała Trzaskowskiego, Aleksandry Dulkiewicz, Jacka Karnowskiego ruszy w Polskę.

Podkarpacie z Rzeszowem jest najbardziej konserwatywnym polskim regionem. To są ścieżki wydeptane, które trudno zmienić. Na Podkarpaciu i w Rzeszowie prawica będzie zawsze pierwszym wyborem w wyborach ogólnopolskich. Podobnie jak pierwszym wyborem w wyborach lokalnych będzie kandydat zaangażowany w sprawy miasta, bez względu na opcję.

Fijołek o tym wie. Trzymając się swojej roli i dobrze zarządzając miastem, może iść wieloletnią ścieżką Ferenca. Romansu z wielką polityką mieszkańcy Rzeszowa raczej mu nie wybaczą. Oczekiwania wobec niego są klarowne – wszystkie dotyczą miasta.

Gorzką samorządową lekcję wyciągnie z tych wyborów PiS. Pokazują one, że myślenie o państwie tylko w kategoriach partyjnych bywa zgubne. Jarosław Kaczyński popełnił dwa błędy. Nie skleił prawicy, która wystawiłaby jednego kandydata, oraz nie był nim lokalny działacz, który walczyłby z Fijołkiem na tej samej płaszczyźnie.

PiS, wystawiając kandydata stamtąd, miałby znacznie większe szanse nawiązać równorzędna walkę z Fijołkiem. Myślenie w kategoriach politycznych, obsadzania stanowisk swoimi, okazało się zgubne, chociaż nie zmieni politycznej sytuacji na Podkarpaciu.

W tej lekcji jest też coś pozytywnego. Samorządność, przywiązanie do małych ojczyzn, solidarność wspólnot lokalnych nie są tylko pustym sloganem, ale rzeczywistością, z którą wielka polityka musi się nie tylko liczyć, wkraczając na jej teren.

Zdecydowana wygrana Konrada Fijołka nie była w Rzeszowie sensacją. Rzeszowianie zagłosowali tak, jak robili to przez ostatnich 20 lat, wskazując osobę, która daje największą gwarancję, że zaangażuje się w sprawy miasta i ma kompetencje.

Fijołek nie wygrał tych wyborów, bo był postacią ponadprzeciętną, liderem z wieloma sukcesami na koncie. Był kandydatem, który minimalnie spełniał te wymagania. Dawał nadzieję na kontynuację stylu Tadeusza Ferenca, którego mieszkańcy darzyli dużym zaufaniem, wybierając aż siedem razy na fotel prezydenta. Ferenc był politycznym outsiderem, wielkiej polityki w ratuszu było niewiele. To doceniali mieszkańcy. Z tego samego powodu namaszczenie przed wyborami przez Ferenca na swojego następcę Mariusza Warchoła, polityka z Warszawy, było dla mieszkańców ruchem niezrozumiałym i odrzuconym.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego