Kilka dni temu prezydent Donald Trump zatwierdził operację sił specjalnych przeciwko przywódcy Daesh.
Przez długi czas wierzono, że Baghdadi ukrywa się gdzieś wzdłuż granicy iracko-syryjskiej. Został jednak zabity w pobliżu granicy z Turcją. Islamistyczną organizacją kierował od 2010 roku, kiedy "Państwo Islamskie" było jeszcze podziemną gałęzią Al-Kaidy w Iraku.
Doniesienia o śmierci Baghdadiego zostały potwierdzone przez badania przeprowadzone przez Pentagon. Siły amerykańskie tuż po północy przeprowadziły nalot przy pomocy ośmiu helikopterów. Sam przywódca Daesh, zapędzony do ślepego tunelu, popełnił samobójstwo wysadzając się w powietrze. W wybuchu zginęło także troje dzieci, którymi bandyta się osłaniał. - Zginął jak tchórz, nie jak bohater. Szlochając, mamrocząc, osłaniając się dziećmi - podkreślił Trump.
W ataku zabito także kilkunastu terrorystów. Donald Trump zaznaczył, że kilkanaścioro dzieci udało się bezpiecznie wyprowadzić z bunkra Daesh. Nie zginął także żaden z żołnierzy amerykańskich. Jeden z psów K9 został ranny.
„Wydarzyło się coś wielkiego” - napisał na Twitterze prezydent Donald Trump tuż po przeprowadzeniu akcji. Podczas konferencji podziękował za pomoc Rosji, Turcji, Irakowi i bojownikom kurdyjskim.