W piątek zamachowiec transmitował na żywo na Facebooku swój atak na meczety w Christchurch. Transmisja trwała 17 minut. Napastnik zabił w sumie 50 osób, ale liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć, ponieważ kilka osób rannych znajduje się w ciężkim stanie.
Facebook poinformował, że wideo zostało obejrzane łącznie 4000 razy, zanim zostało usunięte. Transmisję na żywo obejrzało mniej niż 200 osób, a pierwsze zgłoszenie dotyczące niewłaściwych treści w filmie zostało zarejestrowane dopiero 12 minut po zakończeniu nadawania. Jeszcze zanim zgłoszenie zostało wysłane, pierwsza kopia filmu została już wysłana na zewnętrzną stronę do udostępniania treści wideo.
Już wcześniej Facebook potwierdził, że ze swojej platformy usunął ponad 1,5 miliona kopii filmu, tylko pierwszego dnia po zdarzeniu. Dodatkowo 1,2 mln kopii zostało przechwyconych i zablokowanych jeszcze w trakcie przesyłania na serwer.
Konsorcjum internetowych gigantów, złożone z firm Facebook Inc, Alphabet Inc’s Google i Twitter Inc, poinformowało, że po połączeniu baz danych wykryto ponad 800 wersji filmu z ataku. Zostały one stworzone przez użytkowników, w celu ominięcia automatycznych systemów detekcji. Zwykle kopie różniły się długością, np. skróceniem wideo o kilka sekund, lub lustrzanym odwróceniem nagrania.
Na media społecznościowe (po usunięciu oryginału z Facebooka szybko film trafił m.in. na Twittera czy Youtube) spadła po ataku w Christchurch lawina krytyki. Kilku światowych przywódców wezwało społecznościowych gigantów do wzięcia większej odpowiedzialności za ekstremistyczne materiały, zamieszczane na ich platformach. W liście do premiera Japonii Shinzo Abe, przewodniczącemu G20, o o omówienie tej kwestii na najbliższym posiedzeniu grupy najbogatszych państw świata zwrócił się premier Australii Scott Morrison. Wyraził on zaniepokojenie "nieograniczoną rolą" technologii internetowych w atakach terrorystycznych. "Niedopuszczalne jest traktowanie internetu jako przestrzeni nieuporządkowanej" - napisał w liście do Abe.