Do wydania orzeczenia doszło na dzień przed głosowaniem w Izbie Gmin porozumienia wynegocjowane przez May z KE, które reguluje stosunki Londynu z Brukselą po brexicie. Wielka Brytania ma formalnie opuścić UE 29 marca 2019 r., dwa lata po poinformowaniu o woli wyjścia z UE na mocy artykułu 50 Traktatu o Unii Europejskiej.
Korespondent BBC w Brukseli tuż po orzeczeniu podkreślił, że po decyzji TSUE pozostanie Wielkiej Brytanii w UE staje się "realną opcją" i może wpłynąć na sposób, w jaki parlamentarzyści będą głosować 11 grudnia nad porozumieniem wynegocjowanym przez May. Dodał jednocześnie, że "wiele musiałoby się zmienić w brytyjskiej polityce", aby Londyn mógł pozostać w UE - w tym przede wszystkim stanowisko w tej sprawie powinien zmienić brytyjski rząd. Dotychczas Theresa May wielokrotnie podkreślała, że jej zadaniem jest zrealizowanie woli narodu wyrażonej w referendum z 2016 roku.
W swoim orzeczeniu TSUE stwierdza, że każdy kraj członkowski, po notyfikowaniu chęci wyjścia z UE, ma prawo zmienić zdanie do momentu, gdy porozumienie regulujące wyjście z UE nie wejdzie w życie, bądź do zakończenia dwuletniego okresu przejściowego, o którym mowa w artykule 50 Traktatu o UE. Jeżeli okres przejściowy zostanie wydłużony - przedłuża to czas, w którym można wycofać się z decyzji o wyjściu z UE - uznał Trybunał.
TSUE zastrzegł jednak, że decyzja ws. wycofania decyzji o wyjściu z UE musi być efektem "demokratycznego procesu", co oznacza, iż musi zaaprobować ją parlament danego kraju.
Po podjęciu takiej decyzji kraj, który wycofuje wolę wyjścia z UE musi notyfikować to innym państwo członkowskim.