Zdarzają się ekstremiści prounijni, których zdaniem tę gałąź prawa powinna jednolicie uregulować UE, co przyniosłoby całkowitą depenalizację wielu zachowań, np aborcji. Osoby trzeźwo myślące stoją na stanowisku, że organy tego stowarzyszenia nie powinny ingerować w treść norm prawa karnego państw do niego należących. Ekstrema antyunijna uważa, że UE powinna przejść do historii. Osobiście uważam, że dopóki istnieje, nie powinna ingerować w treść przepisów prawa karnego. A zresztą, cóż to za ingerencja. Weźmy pierwszą z brzegu dyrektywę dotyczącą fałszowania pieniędzy. Niby jest, a jakby jej nie było. Oto co znalazłem w unijnie rozgadanej preambule: "Ponieważ niniejsza dyrektywa określa normy minimalne, państwa członkowskie mogą według własnego uznania przyjąć lub utrzymać bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące przestępstw fałszowania pieniędzy." Mało tego, dyrektywa ta pozostawać ma bez uszczerbku dla przepisów i zasad ogólnych krajowego prawa karnego dotyczących stosowania i wykonywania wyroków przy uwzględnieniu szczególnych okoliczności każdej indywidualnej sprawy. Czyli, jest ta ingerencja, a jakby jej nie było, bo i tak krajowe prawo karne ma prawo być nad nią górą.
Wspomnianą dyrektywą "przejął" się rząd i podjął decyzję o wprowadzeniu do polskiego kk jednego z jej zaleceń. A zaleca ona, by banknoty i monety, których EBC lub krajowe banki centralne i mennice jeszcze formalnie nie wyemitowały (!), również powinny zostać objęte ochroną na mocy niniejszej dyrektywy. Na przykład monety euro mające nowe strony narodowe lub nowe serie banknotów euro powinny być chronione, zanim zostaną oficjalnie wprowadzone do obiegu.
Ha! - krzyknąłem sobie i pomyślałem, że oni tam w Brukseli ani chybi oglądali przygody podchorążego Niwińskiego i sierżanta Kurasia. Tam bowiem puszczono w obieg podrobione banknoty opiewające na złoty polski, jeszcze nie dopuszczone do emisji. Podrobienie nastąpiło przez wycięcie z beli wywożonych z mennicy wydrukowanych banknotów o numerach i serii banknotów siłą rzeczy jeszcze nie będących w obiegu. Penalizacji tego typu czynów chce UE, zwłaszcza, że domaga się tego również względem pracownika zatwierdzonej drukarni lub mennicy, który wykorzystuje jej urządzenia do swoich własnych celów. Takie postępowanie powinno być karalne jako przestępstwo, nawet jeżeli nie przekroczono zatwierdzonych ilości, ponieważ wyprodukowane banknoty i monety z chwilą wprowadzenia do obiegu nie byłyby odróżnialne od dopuszczonych pieniędzy.
Od pierwszej emisji "Polskich dróg", czyli kiedy jeszcze byłem nastolatkiem, dzięki której dowiedziałem się z czym można porównać sfałszowane pieniądze, zastanawiałem się, czy Leon Kuraś był fałszerzem pieniędzy, czy nie. Lata studiów nad zagadnieniem pozwoliły na odpowiedź jednoznaczną - był, choć dokonane przez niego czynności maszyny drukarskiej nie wymagały, a zaledwie nożyczek, a może bagnetu. Dla prawa karnego, dla konstrukcji przestępstwa fałszowania pieniędzy taki niuans był, jest i chyba pozostanie bez znaczenia. Bruksela tego nie rozumie i żąda, by to było explicite wyrażone w przepisie. Penalizacją ma być objęte także fałszowanie nominałów nowego wzoru, którego emisja jest dopiero zapowiadana. W Polsce zapowiedziano emisję "500-tki" z Sobieskim, która ma nastąpić za kilka lat. Gdyby ktoś podjął się już dziś produkcji falsyfikatów tych nominałów, czy puszczając je w obieg, poniósłby odpowiedzialność karną? De lege lata, aż do oficjalnego wprowadzenia takich nominałów do obiegu - nie, jak również bezkarne byłoby drukowanie takich fałszywek. Jeżeli chodzi o czas popełnienia przestępstwa, skutek /przesunięty w czasie aż po dzień oficjalnej emisji/ nie jest bowiem brany pod uwagę... UE żąda zmiany tej zasady wyrażonej w art. 6 § 1 kk i chce, aby czasem popełnienia przestępstwa był nie tylko ten, w którym sprawca działał lub zaniechał działania ale także czas wystąpienia skutku. To niebezpieczny precedensowy absurd i temu należy się sprzeciwić.
Ba, UE żąda penalizacji nawet i "gdy krajowy bank centralny lub mennica lub inny zatwierdzony podmiot produkuje banknoty lub monety, przekraczając limit zatwierdzony przez Europejski Bank Centralny (EBC)", traktujące takie zachowania jako fałszowanie pieniądza. No tego to jeszcze nie było, by czynności emisyjne emitenta traktować jako przestępcze, a banki centralne jak podmioty zbiorowej przestępczości. UE zamierza narzucić państwom członkowskim daleko idącą modyfikację konstrukcji przestępstwa fałszowania pieniędzy od jego strony podmiotowej. W polskiej konstrukcji tego przestępstwa szczególna postać zamiaru, np zamiar kierunkowy, dla zaistnienia tego przestępstwa nie jest wymagana. Inną jest konstrukcja germańska, która przestępczym uznaje tylko takie fałszerstwo, któremu towarzyszył cel sprawcy - puszczenie falsyfikatu w obieg. UE w swojej dyrektywie przyjęła jeszcze inną postać zamiaru - sprawca musi działać "w celu oszustwa". Przestępstwem fałszowania pieniędzy ma być każde podrobienie lub przerobienie pieniędzy mające na celu oszustwo, niezależnie od zastosowanych środków, a także wprowadzenie do obiegu fałszywych pieniędzy mające na celu oszustwo oraz przywóz, wywóz, transport, przyjmowanie lub uzyskiwanie fałszywych pieniędzy, w celu wprowadzenia ich do obiegu, przy świadomości, że są one fałszywe, a nadto produkcja, przyjmowanie, uzyskiwanie lub posiadanie w celu oszustwa narzędzi, przedmiotów, programów komputerowych i danych oraz wszelkich innych środków szczególnie dostosowanych do podrabiania lub przerabiania pieniędzy lub zabezpieczeń, takich jak hologramy, znaki wodne lub inne składniki pieniędzy, które służą do ich ochrony przed fałszowaniem. Wtrącenie do treści przepisu typizującego przestępstwo fałszowania pieniędzy znamion strony podmiotowej powoduje, że jest on "mniej dalej idący" niż przepis bez takiego wtrącenia, a zatem częścią dyrektywy typizująca przestępstwo fałszowania pieniędzy polski ustawodawca nie musi się przejmować.