Nie oznacza to, że sklepom internetowym udaje się unikać kłopotów, z którymi zmaga się cała branża handlowa, czyli ze znaczącym spadkiem popytu. Jak pokazuje Główny Urząd Statystyczny, w relacji do zeszłorocznych wydatków Polacy kupują mniej już siódmy miesiąc z kolei. Choć oszczędność jest obecnie bardzo ważnym powodem decyzji o zakupach w internecie, to trudno wykorzystać ten atut, jeśli część konsumentów oszczędza i kupuje mniej i rzadziej lub nie kupuje wcale. A ponieważ Polacy w internecie robią głównie zakupy chemii i kosmetyków, odzieży, produktów związanych z hobby, rozrywką czy RTV i AGD, czyli towarów, na których można oszczędzić, to sklepy internetowe musiały to odczuć. Sytuację próbuje ratować rosnąca oferta odroczonych płatności „kup teraz – zapłać później” dla transakcji wykonywanych w sieci. Ich popularność sukcesywnie rośnie, na co wskazują badania firmy Quality Watch wykonane na zlecenie Biura Informacji Kredytowej, z których wynika, że z tej formy płatności korzysta już 21 proc. ankietowanych, podczas gdy jeszcze pod koniec zeszłego roku odsetek ten wynosił 15 proc.
Zapewne bez tego rozwiązania e-handel miałby się jeszcze gorzej. Z danych na temat zaległości wobec banków i dostawców można wnioskować, że zaciskanie pasa przez konsumentów odbija się na e-commerce bardziej niż na sklepach tradycyjnych. Zaległości firm zajmujących się sprzedażą detaliczną prowadzoną przez domy sprzedaży wysyłkowej lub internet (PKD 4791Z) od sierpnia 2022 do sierpnia 2023 wzrosły bardzo znacząco, bo o ponad 22 proc. W przypadku całego handlu zmiana wyniosła 10 proc. Wartość przeterminowanych zobowiązań sektora zgłoszona przez wierzycieli do Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor oraz opóźnianie o min. 30 dni raty kredytów przedsiębiorstw handlowych widoczne w bazie BIK wynoszą łącznie 8,94 mld zł. Z tej kwoty niemal 401 mln zł przypada na podmioty handlujące zdalnie. Przez rok powiększyły one swoje zaległości na rzecz dostawców i banków o ponad 73 mln zł. Wysoka inflacja i rosnące koszty życia klientów z jednej strony, a z drugiej wysokie koszty działania firm mają w tym spory udział, wystarczy przypomnieć, że dwa lata temu dynamika zmian zaległości handlu oscylowała wokół 2 proc., a e-handlu 3 proc.
Jednocześnie dane na temat liczby przedsiębiorstw z zaległościami wskazują, że na trudne czasy można się przygotować. Dla części firm z branży gwałtowny wzrost cen i perspektywa kłopotów z popytem okazały się mobilizujące, bo zrobiły porządki w finansach i uregulowały zaległości. W naszych bazach ubyło przez rok niemal 2 tys. przedsiębiorstw niesolidnych dłużników. O 0,25 tys. zmniejszyła się liczba dłużników handlujących w internecie. W całym sektorze ryzykownych płatniczo przedsiębiorstw (aktywnych, zawieszonych i zamkniętych) jest obecnie 72,7 tys. (5 proc.), a w e-handlu blisko 4,9 tys. (ok. 4 proc.). Biznes zmaga się z trudną koniunkturą, ale także niesolidnością odbiorców korzystających z kredytu kupieckiego. Ponad połowa firm handlowych ma klientów, którzy potrafią opóźniać płatności o ponad dwa miesiące. Według naszych cokwartalnych analiz, porównywalnych problemów z rozliczeniami nie ma żaden inny sektor.
Ostatnie miesiące to naprawdę trudny okres dla biznesu. Wyraźny przyrost zaległości w wielu branżach, nie tylko w handlu, powinien wzmagać ostrożność w relacjach B2B. Ważne jest, by nie narażać się na dodatkowe kłopoty i sprawdzać solidność płatniczą nawet dobrze znanych kontrahentów. Bez problemów ze ściąganiem należności łatwiej będzie przetrwać dekoniunkturę. W kolejnych kwartałach stopniowy spadek inflacji, wzrost realnych wynagrodzeń oraz historycznie niskie bezrobocie powinny już przyczynić się do wyhamowania spadków w sprzedaży detalicznej, a nawet wywołać wzrost konsumpcji prywatnej, która prawdopodobnie będzie w 2024 r. jednym z głównych czynników wzrostu PKB.
- Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.