Ostatniego dnia października Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) zmienił definicję przypadku Covid-19 – teraz uwzględnia ona pozytywne wyniki testów antygenowych. Zarządzenie prezesa NFZ z 4 listopada umożliwia także sfinansowanie testów antygenowych w szpitalach (wykonanie testu z uwzględnieniem jego kosztu wyceniono na 74,34 zł, a bez kosztu testu na 42,03 zł). Zdaniem lekarzy to bardzo ułatwiło pracę, bo ciężko chorzy nie muszą już czekać na wynik testu molekularnego, a szybkie potwierdzenie Covid-19 pozwala skierować ich na odpowiedni oddział.
Eksperci mają jednak wątpliwości, czy we wszystkich jednostkach negatywne wyniki są weryfikowane. Powód? Nagłe obniżenie liczby testów sprawozdawanych do Ministerstwa Zdrowia. W poniedziałek było ich zaledwie 35 tys., a we wtorek 41,9 tys., podczas gdy na początku listopada wykonywano ich 60–80 tys.
Czytaj także: Polacy nie chcą poddawać się testom na koronawirusa
– Pojawia się pytanie, czy wszyscy, którzy takie testy wykonują, także je sprawozdają. Laboratoria covidowe od początku pandemii codziennie do godz. 10 wysyłają raport o liczbie wykonanych testów i ich wynikach. Od kiedy za potwierdzające koronawirusa uznano testy antygenowe, także ich wyniki powinny być tak rzetelnie sprawozdawane – mówi dr n. med. Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych (KRDL).
– Szczerze mówiąc, nie sądzę, by po nocy na SOR ktoś zawracał sobie głowę raportowaniem liczby i wyników testów antygenowych, a już na pewno nie codziennie – mówi nam chirurg, który kilka razy w tygodniu dyżuruje na SOR. – To walka o przetrwanie i każda para rąk przydaje się przy pacjentach – dodaje.