W ustawie.
Chodzi panu o to, że trzeba będzie napisać jakąś inną ustawę?
Jeśli tak patrzeć, to w ogóle nie warto oszczędzać, bo wszystko mogą zabrać. Tu zachęcamy jednak do dodatkowego oszczędzania, a to jest wartość. I jeszcze dajemy dobrą stopę zwrotu.
Nie rozmawiajmy o czymś, czego nie ma: w odniesieniu do PPK nie można na razie w ogóle mówić o stopie zwrotu, bo za krótko działają, a ich możliwości inwestowania zostały przez ustawodawcę ograniczone – teraz trochę demagogii dla uproszczenia – do spółek Skarbu Państwa w WIG20. Oczywiście strona dezinformacyjna PPK wciska ludziom kit o wysokiej stopie zwrotu, ale tam pod pojęciem zwrotu fałszywie wliczono składkę pracodawcy i dopłaty od państwa. To tak jak byśmy pan i ja umówili się na składkową wigilię, ale ja bym wszystko zjadła sama, a panu kazała to ćwiczenie powtarzać co roku. To zwykła ściema.
Ale nikt tego przecież nie ukrywa. Ten system jest tak skonstruowany, że do oszczędności pracownika dokłada się pracodawca i jeszcze trochę państwo.
Żeby była wysoka akumulacja kapitału, musi być wysoka stopa zwrotu, nie subsydia. A ten instrument nie stwarza możliwości wysokiej stopy zwrotu. Dodatkowo sprawia, że pracodawcy demotywują pracowników do udziału. W pewnym sensie jestem dumna ze zdrowego rozsądku naszych współobywateli, że zaledwie 20 proc. pracowników dało się na PPK nabrać, trzymam mocno kciuki za rychłe objawienie u pozostałych.
W Wielkiej Brytanii uczestniczy ponad 80 proc. pracowników.
Wbrew narracji politycznej w Polsce te systemy nie są w ogóle podobne, bo w Wielkiej Brytanii ich instrument funkcjonuje w zupełnie innym kontekście niż u nas. Poza tym tam rząd nigdy nie sięgnął po oszczędności emerytalne, bo nie jest stroną umowy. Nasze modele ekonomii politycznej pokazują, że jeśli rząd może sięgnąć po oszczędności emerytalne, to takie rozwiązanie zawsze zyska większościowe poparcie, więc to, co mówię, to nie jest przejaw moich poglądów politycznych, tylko wynik badań naukowych. Żeby było jasne: sam pomysł, że jest jakaś składka dobrowolna, ale z domyślnym uczestnictwem, z partycypacją pracodawcy, nie jest zły, o ile tylko zwiększa dostęp zwykłych obywateli do rynku kapitałowego i annuityzacji. PPK spełnia tylko część tych kryteriów. Co ważniejsze, taka dobrowolna dodatkowa składka ma sens tylko w szerokim otoczeniu innych rozwiązań. Bez tego otoczenia jest niestety szkodliwa, bo każdy, kto nabierze przekonania, że dzięki PPK jest zabezpieczony na starość, będzie podejmował błędnie inne decyzje finansowe, na przykład za mało zaoszczędzi. To już wolę rozsądek tych, którzy nie dołączyli i mają świadomość, że muszą coś na swoją starość przedsięwziąć.
Problem w tym, że zwykle nic nie robią. Z różnych powodów. Przede wszystkim nie mamy w Polsce nawyku oszczędzania.
Pan, ja i nikt inny w tym kraju nie jest w stanie powiedzieć, jakie strategie oszczędzania mają Polacy, ponieważ nie obserwujemy decyzji majątkowych. Mamy dane na temat bardzo niewielkiego wyimka, w dodatku bez kontekstu. Wyobraźmy sobie, że ktoś dziesięć lat temu wziął kredyt i kupił dom. Mieszka w nim, wychowuje dzieci. Mija 20, 30 lat, przechodzi na emeryturę i nie potrzebuje już dużego domu, którego realna wartość wzrosła w tym czasie. Jeśli wzrosła o więcej, niż spłacił w odsetkach, to właśnie zrobił sobie ze spektakularnym sukcesem wehikuł do oszczędzania, który w statystyce publicznej przez cały okres 30 lat spłacania kredytu hipotecznego widziany był jako zobowiązanie gospodarstw domowych wobec sektora finansowego, nie oszczędności. A nawet jeśli ktoś zapłaci więcej odsetek, niż to, co przyniósł mu wzrost wartości nieruchomości, to po jej sprzedaży i tak będzie lepiej zabezpieczony na starość, bo zgromadzi majątek, choć przy ujemnej stopie zwrotu.
Podobnie niewiele wiemy o dziedziczeniu po dziadkach i rodzicach, zwłaszcza w czasach, gdy kolejne pokolenia są coraz mniej liczne. Z perspektywy wielu młodych ludzi odkładanie dziś na emerytury może być bez sensu, bo oni przed swoją emeryturą dostaną jakiś spadek i razem z własną nieruchomością na spłacony do emerytury kredyt to im w zupełności wystarczy. Taki majątek przyrasta w rodzinach, a nie w gospodarstwach domowych, więc znajduje się całkowicie poza radarami statystyki publicznej.
Te dwa przykłady – nieruchomości i dziedziczenie – to tylko pierwsze z brzegu pomysły na strategie zabezpieczania starości. A tych pomysłów, mądrych i głupich, jest przecież bez liku. Dlatego wymyślanie instrumentów, które przymuszają do jednego czy drugiego wehikułu w ustawie, jest bez sensu. Gdy słyszę z ust polityków, że Polacy nie oszczędzają na emeryturę, bo mało pieniędzy jest na lokatach i niewielki odsetek odkłada do słabo wymyślonych IKE, IKZE czy PPK, to się we mnie gotuje. Nie można wciskać ludziom nawet doskonałego leku, nie znając choroby. A te leki doskonałe nie są.
CV
Prof. dr hab. Joanna Tyrowicz jest ekonomistką, współzałożycielką ośrodka badawczego GRAPE, pracuje na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2007–2017 była analitykiem rynku pracy w NBP. Współpracuje z niemieckim centrum badań nad rynkiem pracy IZA, Bankiem Światowym i OECD. Jej habilitacja otrzymała nagrodę PTE za najlepszą książkę ekonomiczną roku.