Zakład ubezpieczeń nie ma w stosunku do osoby, której przysługuje świadczenie powypadkowe, np. renta, praw do nieustannej i niczym nieograniczonej kontroli wykonywanej za pomocą czynności detektywistycznych. Ubezpieczyciel powinien w pierwszej kolejności poprosić świadczeniobiorcę o podanie interesujących go informacji. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Presja psychiczna
Kwestia ta wynikła w sprawie, którą Adam L. wytoczył towarzystwu ubezpieczeń, domagając się przeprosin i 100 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie jego dóbr osobistych działaniami detektywów TU. Wykorzystując presję psychiczną, dwaj detektywi weszli do jego mieszkania, twierdząc, że niewpuszczenie ich i niepodjęcie współpracy przy czynnościach detektywistycznych będzie skutkowało pozbawieniem go renty wypłacanej przez TU w związku z wypadkiem komunikacyjnym, jakiemu uległ osiem lat wcześniej. Pod presją detektywów zgodził się na przesłuchanie dotyczące konsekwencji zdrowotnych wypadku, przyjmowanych leków i sfotografowanie mieszkania. Pod ich naciskiem podpisał czystą kartkę, na której detektywi napisali jego zgodę na prowadzenie czynności detektywistycznych na okoliczność zasadności pobierania przez niego renty. Rozpytywali też sąsiadów o stan zdrowia Adama L., śledzili go i robili mu zdjęcia. Z tego powodu odczuwał permanentny stres, że zostanie ponownie poddany inwigilacji.
Czytaj także: Rzecznik Finansowy składa pozew ws. kosztorysowych wariantów Auto Casco
Sąd okręgowy zasądził Adamowi L. jedynie 7 tys. zł i przeprosiny za naruszenie jego prywatności, ale Sąd Apelacyjny w Warszawie był innego zdania i oddalił powództwo. SA wytknął SO, że nie uwzględnił wniosków z opinii sądowo-psychiatrycznej wskazującej na na brak jednoznacznego związku między stanem psychicznym powoda a czynnościami detektywów. W ocenie sądu rola towarzystwa ubezpieczeń ograniczyła się do zlecenia spółce detektywistycznej czynności weryfikujących zasadność otrzymywania renty – do czego było uprawnione.
Powód nie dał za wygraną i odwołał się do SN, domagając się dodatkowych 93 tys. zł, wskazując, że naruszenie jego prywatności i bezpieczeństwa było nie tylko skutkiem działania detektywów, ale też zlecenia im tego zadania przez ubezpieczyciela.