Trzy lata bez wyborów to nie tylko najlepszy czas dla rządzących do przeprowadzenia rewolucyjnych zmian w państwie, ale również upodmiotowienie się koalicjantów PiS. Jarosław Gowin ma wrócić na fotel wicepremiera i stanąć na czele jednego z ministerstw. Chce tego już nie tylko Porozumienie, ale też kierownictwo PiS i Solidarna Polska. Ziobryści potrzebują sojusznika w sporach z Jarosławem Kaczyńskim – Gowin ma być w rządzie przeciwwagą dla premiera Mateusza Morawieckiego. Z kolei PiS nie chce mieć w Gowinie zewnętrznego recenzenta działań władzy, dlatego woli mieć go w rządzie. Wszyscy czekają na powrót Jarosława Kaczyńskiego z urlopu. To prezes PiS zdecyduje, w porozumieniu z koalicjantami, o kształcie nowego rządu i podziale ministerstw po rekonstrukcji. Ma zostać również podpisana nowa umowa koalicyjna. Ale wcześniej liderów partii rządzących czeka poważna rozmowa.
Jaka prawica?
Jarosław Kaczyński jest uzależniony od Zbigniewa Ziobry. PiS nie ma szans na samodzielne rządy bez Solidarnej Polski. Minister sprawiedliwości doskonale zdaje sobie z tego sprawę i teraz zamierza wzmacniać swoją pozycję. Jeśli przez najbliższe trzy lata nie zbuduje pozycji swojej partii, to kolejnej szansy może już nie dostać. Wie też, że nie może liczyć na schedę na prawicy po prezesie PiS. Musi ją sobie wywalczyć. SP walczy więc dziś o rozpoznawalność, siłę polityczną i za wszelką cenę chce się odróżniać od PiS, stawiając na radykalizm ideologiczny. Ziobryści uważają, że kurs PiS ku centrum po elektorat aspirujący, wyborców z większych miast oraz złagodzenie przekazu mogą utorować drogę Konfederacji do 12–15-proc. poparcia. Tym bardziej że zdają sobie też sprawę z nadchodzącego kryzysu gospodarczego, który odbije się na nastrojach społecznych. A gniew Polaków może częściowo skapitalizować politycznie właśnie Konfederacja. Dlatego SP po wakacjach zaostrzy kurs ideologiczny. LGBT to dopiero początek. Ziobryści w nowym sezonie politycznym wytyczą kolejne osie sporu, żeby wybić Konfederacji argument, że obecnie Polską rządzi koalicja bezideowa. Po powrocie Kaczyńskiego z urlopu Zjednoczona Prawica będzie musiała się na nowo zdefiniować. Ziobryści wysyłają komunikaty do PiS, żeby postawić na wojnę kulturową. I tu dochodzi do różnicy zdań między koalicjantami.
Wojna od września
Z Nowogrodzkiej dochodzą niepokojące sygnały do Solidarnej Polski. Jednym z nich był wywiad w „Do Rzeczy" z Michałem Moskalem, przewodniczącym Forum Młodych PiS i szefem biura Jarosława Kaczyńskiego. Młody polityk odniósł się do strategii SP, twierdząc, że „wojna kulturowa nie ma sensu". Ziobryści źle przyjęli słowa człowieka Kaczyńskiego, bo bez ideologicznego sporu zleją się z PiS w jedną polityczną magmę. A tego chcą uniknąć, mając ambicje wystawienia w przyszłości samodzielnych list wyborczych. Stąd też obrona kuratora łódzkiego, który został odwołany po słowach o „wirusie LGBT". Politycy SP stawiają na mocne wystąpienia medialne, do których przygotowują kwestie, które mają zapaść Polakom w pamięć, jak Jan Kanthak o „sklepach mięsnych" dla środowisk LGBT. Media są sojusznikiem ziobrystów, podgrzewając „debatę" na temat LGBT, co politycy skrzętnie wykorzystują do budowania swojej rozpoznawalności.
Z SP już nie tylko Ziobro, Beata Kempa, Tadeusz Cymański i Patryk Jaki są rozpoznawalni, ale również szybki rozgłos zdobyli właśnie Kanthak, Janusz Kowalski, Jacek Ozdoba, Marcin Warchoł, Michał Woś, Michał Wójcik. Przypadkowa nie jest też aktywność medialna Ziobry, jak również to, że chętnie rozmawia o kwestiach LGBT, a unika tematu reformy sądownictwa. Przed rekonstrukcją rządu Ziobro nie walczy tylko o utrzymanie liczby ministerstw, ale też o narzucanie agendy tematów na najbliższe miesiące. I chce iść na ostro.
Bóle głowy prezesa
A armat mu nie brakuje. Solidarna Polska w nowym sezonie politycznym będzie zabiegać o wypowiedzenie konwencji stambulskiej, reformę mediów, osłabienie organizacji pozarządowych, unijne pieniądze i nie zgodzi się na dalsze zmiany w prawie skutkujące zwiększeniem bezkarności urzędników za decyzje podejmowane w czasie pandemii. Politycy SP nie zgadzają się na ochronę urzędników bliskich PiS, wokół których mogą pojawić się niejasności. Wątpliwości prokuratora generalnego dotyczą m.in. jednego z urzędników „rozdających" pieniądze w imieniu PiS. SP nie wyklucza też zmian w prawie ograniczających „immunitety tęczowe", czyli zmiany językowe i pojęciowe respektujące nieheteronormatywność czy niebinarność.