Obóz władzy już dawno uznał, że wszystkie chwyty są dozwolone, aby przeforsować „reformę" wymiaru sprawiedliwości. Nie ma skrupułów w posługiwaniu się agresywną retoryką, dyskwalifikującą środowisko sędziowskie. Do niedawna celowali w niej minister Ziobro i jego najbliżsi współpracownicy z Ministerstwa Sprawiedliwości. Niewiele ustępował im premier Mateusz Morawiecki.
Ostatnio przelicytował ich Andrzej Duda. Szczególnie podczas Biesiady Piwnej w Katowicach, zorganizowanej przez Solidarność. Prezydent wielokrotnie już zarzucał środowisku sędziowskiemu sabotowanie reformy, której rzekomym celem jest oczyszczenie sądownictwa z ludzi niegodnych i obciążonych komunistyczną przeszłością. Tym razem jednak zaapelował do zgromadzonych, aby pomogli oczyścić polski dom, zwracając uwagę, że przeciwnicy „reform" w polskim środowisku sędziowskim dysponują potężnymi protektorami w środowisku międzynarodowym. Podnosząc głos, powtórzył tezę wielokrotnie powtarzaną przez polityków i propagandystów obozu władzy: zagranica nie będzie nam dyktować, jak mamy rozstrzygać polskie sprawy.
Wskazywanie wroga
Odpowiedzialność za wypowiadane słowa stała się w polskim życiu politycznym dobrem niezmiernie rzadkim, a jednak słowa głowy państwa szokują. W Polsce, wchodzącej w kolejną kampanię wyborczą i w sposób dramatycznie głęboki politycznie podzielonej, o czym świadczą coraz liczniejsze akty przemocy dokonywane na tym tle, prezydent, niemal krzycząc, wskazuje górnikom i hutnikom „czarne owce", z których trzeba oczyścić polski dom. Czyżby oczekiwał, że ludzie ciężkiej pracy ze Śląska zjawią się w Warszawie pod Sądem Najwyższym, aby dać nauczkę „towarzystwu, które go osłabia"?
Odrażająca metoda wskazywania ludowi jego rzekomych wrogów, aby wzbudzić jego gniew i agresję, sięga rewolucji francuskiej, gdy stosowali ją jakobini dążąc do dyktatury, a następnie jej umocnienia. Do tych wzorców sięgnął Lenin i jego następcy.
Realne intencje władzy
Duda grzmi na komunistów i postkomunistów, ale sięga do retoryki Edwarda Gierka, który w marcu 1968 r. zapowiadał, że śląska woda pogruchocze kości wichrzycielom i syjonistom i do metod postkomunistycznego prezydenta Rumunii Iliescu, wzywającego na początku lat 90. ubiegłego wieku górników, by rozprawili się z „burżuazyjnymi partiami", a następnie z konkurentem – premierem Romanem – wywodzącym z tego samego obozu. Tam doszło do czynów. Popłynęła krew.