Jest taki rysunek Andrzeja Mleczki, na którym Bóg, tworząc świat, mówi do anioła: „A Polakom zrobimy kawał, umieścimy ich między Rosją i Niemcami". Krakowski artysta celnie oddał przekleństwo dominujące w naszym myśleniu: cokolwiek byśmy zrobili, jesteśmy skazami na klęskę. A skoro nie ma sukcesów, to nauczyliśmy się świętować klęski i z nich czerpać dumę, co dobrze oddają słowa „polegli z godnością" czy okrzyki kibiców po porażce „Polacy, nic się nie stało!". Tymczasem zdaniem niżej podpisanych nie ma żadnego fatum ciążącego nad Polską.
Jesteśmy jak inne narody, które mają jasne i ciemne strony historii. Mamy bohaterów, którym winniśmy szacunek i pamięć, ale też w naszym interesie narodowym jest, byśmy co najmniej tak jak klęski czcili nasze sukcesy. Uważamy, że ruch Solidarności, zrodzony w 1980 r., i jego następstwa to powód do dumy i niekoniecznie za każdym razem, kiedy o tym mowa, trzeba dzielić włos na czworo. Szkoda czasu na malkontenctwo. Wydaje się nam, że warto rozważyć, czy poczucie naszej dumy narodowej nie powinno być rozciągnięte także na nasze sukcesy. Tym bardziej że rodziły się one wtedy, gdy potrafiliśmy się porozumieć.
W wyniku porozumień powstał związek, a właściwie ruch społeczny Solidarność. Porozumienia Okrągłego Stołu doprowadziły do wyborów 4 czerwca 1989 r. i rozpoczęły proces, w którym Polska stała się suwerennym krajem. Jednak bitew nie wygrywają generałowie. Potrzebni są oddani sprawie żołnierze. Widać to dobrze w gargantuicznej pracy dr. Zbigniewa Bereszyńskiego, który w trzech grubych tomach zobrazował i opisał „Rewolucję »Solidarności« w województwie opolskim w latach 1980–1990". Z rozmaitych źródeł wyłania się mozolnie wykuwana niepodległość. Oto miara naszego sukcesu, na który złożyły się działania liderów związkowych, ale też tysięcy zapomnianych dziś ludzi. Tym, co napędzało ich do działania, była solidarność i wola porozumienia. Nie rościmy sobie pretensji do posiadania prawdy. Staramy się zrozumieć postawę innych, ale też chcemy pokazać, z czego wynika nasze widzenie świata. Zakładamy, że dialog może być dobrym wstępem do porozumienia.
Spode łba
Niniejszy tekst zrodził się z przemyśleń wynikających z naszych własnych doświadczeń. Związanych z pracą w strukturach NSZZ Solidarność w latach 80. Zbigniewa Bujaka jako szefa Regionu Mazowsze i członka prezydium Komisji Porozumiewawczej, działacza podziemnych struktur Solidarności, a potem uczestnika obrad Okrągłego Stołu oraz Bogusława Nierenberga, szeregowego członka związku, jednego z trojga dziennikarzy Radia Opole należących do NSZZ Solidarność, a potem profesora UJ, którego doktoranci zajmowali się m.in. strukturami Solidarności.
Wydało nam się interesujące spojrzenie na sprawy z perspektywy 1980 roku, jak i tego, co się stało później. Zwłaszcza że znowu jesteśmy podzieleni. Jedni głosują na tych, inni na tamtych. Patrzą na siebie spode łba, gotowi tych drugich utopić w łyżce wody.