Cynizm polityków – według brytyjskiego „The Economist" – jest źródłem kryzysu demokracji, który dręczy wiele państw Zachodu. „Cynizm dołuje demokrację. Partie pękają i dążą do skrajności. Populiści przekonują wyborców, że system źle im służy, i podkopują go dalej. Idzie od złego do gorszego".
Kilka dekad temu 70–80 proc. Amerykanów ufało państwu, a ostatnio zaledwie ok. 20–30. Z kolei prawie 70 proc. Amerykanów i Francuzów mówi, że politycy są skorumpowani. A prawie każdy kraj zaliczył, mniejszy czy większy, skandal korupcyjny.
Brytyjscy dziennikarze jako przykład polityki cynizmu podają Węgry. Tam poprzedni premier Ferenc Gyurcsány (urzędował w latach 2004–2009) przyznał w prywatnej rozmowie, że jego rząd okłamał wyborców, aby wygrać wybory. Z kolei jego następca Viktor Orbán nie tyle zabrał się do naprawy podupadłego morale klasy politycznej, ile raczej zaczął wykorzystywać jej zepsucie, w tym skłonność do manipulowania, podatność na podziały, uprzedzenia, stereotypy itp. Dzięki temu może podporządkowywać sobie różne instytucje państwa.
W Polsce również utrzymuje się bardzo niskie zaufanie do instytucji publicznych, zwłaszcza do partii politycznych – ufa im tylko 23 proc. Polaków, a władzy ustawodawczej – 34 proc., Trybunałowi Konstytucyjnemu – 24 proc., urzędnikom – 54 proc. (dane CBOS z 2018 r.).
Wyborców zniechęcają cyniczne walki, upolitycznienie instytucji, manipulacje, hejt i operowanie fake newsami. Dochodzi do skrajnego nadużywania władzy, o czym świadczyła m.in. afera wokół Komisji Nadzoru Finansowego, nadużywanie stanowisk w innych instytucjach czy przesadne wynagrodzenia choćby w Narodowym Banku Polskim.