Republika Południowej Afryki jest jednym z krajów najmocniej dotkniętych Covid-19 na kontynencie, a bezprecedensową decyzję mającą utrudnić rozprzestrzenianie się koronawirusa w więzieniach podjął w ubiegły piątek prezydent kraju Cyril Ramaphosa. Zdecydował, że na zwolnienie warunkowe wyjdzie 19 tysięcy więźniów.
Południowoafrykańskie media zaczęły szybko dopytywać, czy dotyczy to też legendy lekkoatletyki Oscara Pistoriusa, skazanego za zabójstwo swojej partnerki, oraz Janusza Walusia. – Nie – odpowiedział minister sprawiedliwości Ronald Lamola. – Obaj nie kwalifikują się do złożenia wniosku, bo przestępstwa, których są winni, należą do kategorii nieobjętych decyzją prezydenta – wyjaśnił.
Waluś, który wyemigrował do RPA przed stanem wojennym, siedzi już w więzieniu 27 lat. Trafił tam po zabójstwie legendarnego czarnoskórego przywódcy komunistów Chrisa Haniego, szykowanego na następcę samego Nelsona Mandeli. Polak zdecydował się na swój czyn, by wywołać zamieszki i w efekcie zatrzymać demontaż apartheidu.
W 2016 roku nieomal wyszedł już na wolność. Decyzję o zwolnieniu podjął sąd, jednak zaskarżyło ją Ministerstwo Sprawiedliwości. Wtedy też Waluś stał się bohaterem polskiej prawicy.
Jego nazwisko jako rzekomo „ostatniego żołnierza wyklętego" zaczęło być skandowane na stadionach. W sprowadzenie Walusia do Polski zaangażowało się też kilku polityków, m.in. Jan Żaryn z PiS, Robert Mordak z Kukiz'15, Tomasz Rzymkowski, który z Kukiz'15 z czasem trafił do PiS, oraz jeden z liderów konfederacji Robert Winnicki.