– Cały kraj będzie jak na dłoni. Zrozumiemy w końcu, skąd wpływa do nas internet, gdzie i dokąd wypływa – powiedział jeden z twórców projektu, deputowany Andriej Ługowoj (ścigany na Zachodzie za zabicie w 2006 r. w Londynie byłego oficera FSB Aleksandra Litwinienki).
„Rosja szykuje się do wojny cybernetycznej. Ale do niedawna instytucje państwowe w ogóle nie zajmowały się koniecznością obrony swoich internetowych witryn i krytycznej infrastruktury (koncentrując się na hakerskich atakach za granicą – red.). A uderzenie na nie mogłoby doprowadzić do katastrofy ekologicznej czy finansowej, a nawet ofiar w ludziach" – stwierdził rok temu jeden z rosyjskich ekspertów.
Obecnie władze postanowiły się bronić, szykując się do całkowitego odcięcia od światowego internetu, przygotowując budowę rosyjskiego odpowiednika „wielkiego chińskiego firewalla" (działającej od ok. 2006 r. internetowej cenzury w Chinach, która obecnie blokuje dostęp do ponad 10 tys. stron, w tym chińskiej Wikipedii).
Zgodnie z projektem wszyscy operatorzy internetowi będą musieli zamontować u siebie specjalny sprzęt, dzięki któremu przedstawiciele władz będą mogli blokować dostęp do „zakazanych treści" (obecnie blokowanie to obowiązek operatorów). Sprzęt firmy dostaną od instytucji państwowych za darmo w ramach rządowego programu „Cyfryzacja gospodarki".
Jednocześnie zostanie stworzona specjalna instytucja państwowa, która będzie zarządzała tą infrastrukturą, a przede wszystkim magistralami telekomunikacyjnymi, które przecinają granice Rosji. „Centrum monitoringu" będzie przygotowywało się do zarządzania rosyjską częścią światowej sieci, odciętej od reszty internetu.